Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Warunki pracy w Wydawnictwie Lubelskim - Zofia Dahlman - fragment relacji świadka historii z 10 sierpnia 2007

Wszystkie osoby, które otarły się o wydawnictwo i zmieniły pracę, to miały dużo lepiej po każdym względem i finansowo i przede wszystkim pewien komfort psychiczny. U nas była straszna presja terminów, straszny reżim odgórny, że myśmy byli rozliczeni z każdej przeczytanej strony. I to trzeba było przeczytać ile, no 300 stron w miesiącu i poprawiać i wiecznie czytać. A to nie tylko to, bo przecież trzeba było i na spotkania autorskie chodzić i prowadzić spotkania autorskie i jeździć na te konferencje do Ministerstwa Kultury i do KC. Było masę takich dodatkowych [obowiązków], że to nie była praca od ósmej do czwartej, tylko to była praca od ósmej do ósmej wieczorem. A ja miałam jeszcze dziecko. Tak że ja byłam bardzo, bardzo zajęta i bardzo, bardzo zapracowana. Ja bardzo dużo pracowałam w nocy w domu. W redakcjach to powinno być tak, że każdy redaktor powinien mieć swój pokój, bo on pracuje nad tekstem i musi mieć maksymalną ciszę i możliwość koncentracji. To była typowa intelektualna praca, przecież myśmy nie mieli wiedzy w każdej dziedzinie – to do każdej książki trzeba było się troszeczkę douczyć, choćby po to, żeby opanować terminologię. Były książki prawnicze, były książki z dziedziny archeologii, z dziedziny sztuki – to wymagało dodatkowej pracy. A myśmy mieli w pokoju… jeżeli było pięć osób w redakcji, to wszystkie siedziały w jednym pokoju, i tak: do jednej przyszedł plastyk rozmawiać o okładce, do innej osoby przyszedł autor wybrać zdjęcia do swojej książki, do trzeciej osoby przyszedł autor rozmawiać na temat tekstu, poprawek i tak dalej, a do czwartej przyszedł autor tylko po prostu, żeby sobie pogadać, bo przechodził koło wydawnictwa. To był jarmark, tam nie było warunków do pracy i myśmy dużo pracowali w domu w tej sytuacji.

A jeszcze przy tym nasze pensje były tak małe, że moje koleżanki, które poszły na emeryturę po wielu latach pracy w wydawnictwie mają po 1000 złotych emerytury, moja koleżanka ma 1100 złotych emerytury brutto.

Relacja z 10 sierpnia 2007

Słowa kluczowe