Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Spotkanie z Aleksandrem Dubcekiem - Zbigniew Janas - fragment relacji świadka historii z 14 kwietnia 2016

W międzyczasie, nasi przyjaciele z „Karty” dali nam znać, że chciałby się z nami spotkać Dubček, czyli ten I-szy sekretarz w 1968 roku. Później zresztą był przewodniczącym, marszałkiem parlamentu czechosłowackiego. To był Słowak, zginął jadąc z Pragi do Bratysławy, bo w Bratysławie mieszkał. My sami byliśmy bardzo ciekawi, więc oczywiście, jeśli Dubček chce się z nami [spotkać], to przedłużamy naszą wizytę. Pojechaliśmy najpierw z Karkonoszy do Pragi, a potem tą słynną autostradą pojechaliśmy do Bratysławy. Jedyne, co nam dokuczało, to ta bezpieka, to że milicja nas po drodze chyba ze dwa razy zatrzymała. Chodzili, samochód oglądali i próbowali nas ukarać mandatami za, na przykład, kawałeczek oderwanego chlapacza albo jakąś rysę. Widać było, że chcieli nam dokuczyć. Ale za każdym razem Adam Michnik wyskakiwał, krzyczał na nich trochę po polsku, trochę po czesku, machał legitymacją poselską i puszczali nas. Widać było, że to tylko temu służyło, żeby nas kontrolować. Zobaczyć, czy my się przestraszymy, czy może zrezygnujemy. Oni wiedzieli oczywiście, że jedziemy do Dubčeka i niezły cyrk urządzili. Potem mieliśmy też spotkanie z dysydentami słowackimi. Między innymi z Mirkiem Kusym. Z Jankiem Czarnogórskim, późniejszym premierem Słowacji, a wcześniej wicepremierem rządu czechosłowackiego chyba nie, bo on siedział wtedy.

Jan jakoś dość długo siedział. Nie przypominam sobie, żebyśmy się wtedy spotkali, chyba [dopiero] następnym razem. Mieliśmy adres [Dubčeka] w Bratysławie, on zresztą bardzo pięknie mieszkał, na takim wzgórzu. Bez problemu tam trafiliśmy.

Zajechaliśmy trochę wcześniej, niż byliśmy umówieni, ale chcieliśmy sobie pochodzić. Bo akurat cały czas była ładna pogoda. Jak tylko tam dojeżdżaliśmy, bo musieliśmy znaleźć miejsce, żeby zaparkować samochód, to już widzieliśmy, że na całej tej trasie jest obstawa. Obstawa była bardzo charakterystyczna, mało żeśmy nie pękli ze śmiechu, ponieważ odgrywali ci ubecy robotników. Rzecz polegała na tym, że wszyscy mieli nowiusieńkie drelichy, jak spod igły. Tacy to byli robotnicy. Ubecy przebrani za robotników. Wszyscy mieli teczki, które w charakterystyczny sposób trzymali, ponieważ tam mieli mikrofon i nadawali. Po prostu pęknąć ze śmiechu można było. Już lepiej, jak by normalny milicjant albo normalny ubek stał. Więc myśmy pękali ze śmiechu, mówimy, że takiego cyrku, to nawet ta nasza, głupia bezpieka nie urządzała. Choć też mieli różne, idiotyczne pomysły. Ale coś takiego urządzić? No to po prostu trzeba być debilem chyba, bo inaczej, tego nie można nazwać. Za robotników przebrani, w nowiusieńkich, nawet niezabrudzonych garniturach. Idiotyzm kompletny. Ale konspiracja. Przecież to widać było, na kilometr przecież bezpieką śmierdziało. Obstawiony dom cały. Ze wszystkich stron i wszyscy w tych drelichach. Mieliśmy niezły ubaw. Weszliśmy do domu, Dubček nas bardzo sympatycznie przyjął. Tylko, że u Dubčeka, byłem ja, Adam Michnik i Janek Lityński.

We trzech tylko. Reszta pojechała do Warszawy różnymi środkami lokomocji.

Spędziliśmy u niego naprawdę dużo czasu. Oczywiście, byliśmy ciekawi jego oceny 1968. Opowiadał nam o ’8 ze wszystkimi szczegółami. Myśmy mu opowiadali o tym, co się w Polsce dzieje. Jakie są nasze przewidywania również co do zmian tutaj.

Absolutnie wieszczyliśmy, że naszym zdaniem w bardzo krótkim czasie u nich też się walnie. I tyko jest pytanie, jakie będę konsekwencje? Jakie ofiary? Czy będą? Czy nie? Mówiliśmy, ze dużo zależy również od nich tutaj. Ale to było widać już, że po prostu ta wolność nadchodzi. Po prostu już ją czuć. My to czuliśmy, chociaż oni, nie.

Oni zresztą, nawet na parę dni przed wybuchem „Aksamitnej Rewolucji” też nie czuli.

Mówili, że to jeszcze przez lata będzie. A za parę dni już nie było komunistów. Janek Lityński jeszcze przeprowadził z Dubčekiem wywiad dla „Gazety Wyborczej”.

Rzeczywiście, ukazał się, był ten wywiad drukowany, taki już formalny, poza tymi, naszymi rozmowami. I tak dalej. Potem widzieliśmy się z Mirkiem Kusym. Byli działacze opozycji. Były oczywiście rozmowy, wszędzie te same. Czyli, co się stało w Polsce? Co się dzieje? I co się tutaj może stać? Można przewidzieć, cośmy mówili, jak myśmy to przedstawiali. Wróciliśmy do Polski bez żadnego problemu. Nie było już żadnych prób zatrzymywania nas. Granicę przejechaliśmy bez żadnych problemów.

Mieliśmy paszporty dyplomatyczne, więc odbyło się to bez żadnego problemu.