Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Całe życie stanęło mi przed oczami - II wojna światowa - Jan Ignaciuk - fragment relacji świadka historii z 8 lutego 2011

Byl taki jeden... kawaler, nazywal się Jan Ignaciuk, tak jak moje nazwisko, i on, byl...

rabo... grabil, po ukraińsku rabowal ludzi, zabieral kożuchy, i później ukrywal się w lesie, Niemcy go zlapali, bo on na Niemców nie napadal, tylko na Żydów napadał, na Polaków napadal, którzy uciekali... za Bug, to im zabieral pieniądze Polakom co uciekali za Bug. Jego Niemcy zlapali, on uciekl od Niemców, a później Niemcy, żandarmeria z Hanny przyjechala i soltys wydał dwadzieścia, kazali, że zastrzeli, jak oni zlapio to zastzeli dwadzieścia osób. I ja z ojcem nieboszczykiem na placu we wsi stalem pod karabinem maszynowym i Niemcy mieli nas zabić, nas mieli zabić, i mnie tedy, mialem, ile, szesnaście lat, to cale życie stanelo [płacz] był we wsi bogaty czlowiek, on mial sto pni uli, nazywal się Szy, Szymaniuk, a jego przezywali Szymanem, on poprosil Niemców, żeby matkę, ojca i siostre i brata Niemcy aresztowali, bo on przychodzi i je u nich, to on przyjdzie i jego zlapio. I wtedy, wtedy Niemcy tak posłuchali tego Szymaniuka i aresztowali ich. I on przyszed do domu wieczorem któregoś tam dnia, a tam kolo jego, po sąsiedzku mieszkali, mieszkal kowal, mial pięciu synów kawalerów, i on przyszed do nich i, a oni jeg, rzucili się na niego, chcieli go zlapac, a on chcial zastrzelic ich, ale pistolet nie wystrzelil, i oni jego związali, jeden pojechał do Hanny do żandarmerii i powiedzial, że go zlapali tego, tego bandyte, bo Niemcy Nazywali go bandyt, a on był niczym innym jak bandyto nie był partyzant, bo on nie, on tyko grabił ludzi, on nie byl, nie byl partyzantem żadnym. I przyjech...

Innych ludzi uratowali od śmierci. I przyjechali żandarmi, ja tedy polecialem na wieś, bo... my mieszkali na Kolonii, pod gajem tak zwanym, pod hajum, na Kolonii, to przez łąke i rów, żesmy, ja przebieglem i on stal związany i prosil ludzi: pustitie miene, i, i modlil się do Boga, żeby Bóg dal mu skrzydla, żeby on, żeby on mógl tego, i, i ludzie nie rozwiązali go, żandarmeria przyjechala go zabrala, i zabrali go do obozu koncentracyjnego i on wydal swoich kolegów, takiego Hrytia Ignaciuka, bo u nas na wsi, to bardzo dużo Ignaciuków i Pawlików, co drugi to Pawlik, albo Ignaciuk. I on wydal tych swoich kolegów, co on wim zgra, zgrabione maino, czyli mają, rzeczy, po ukraińsku maino to, to majo, to dobro.

Dawal, a oni sprzedawali, to on ich wydal i oni w obozie koncentracyjnym zgineli, to to pamiętam z o, z niemieckiej okupacji.