Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Stanisław Kirkor - Elżbieta Flis - fragment relacji świadka historii z 28 czerwca 2016

Dla mnie wzorem naukowca był Stanisław Kirkor. Wspaniały człowiek. W czasie wojny był lotnikiem. Na terenie Anglii uległ jakiemuś wypadkowi. Miał uszkodzony kręgosłup. W tym czasie zaczął tam pracować w instytucie owadów użytkowych. Po powrocie do Polski po wojnie założył pierwszy taki instytut w Gorzowie. Później w Paczkowie koło Poznania, a potem w Swarzędzu. Zmarł w 1965 roku. Nie miał dzieci i nie miał spadkobierców.

W Gorzowie jest jeszcze budynek, gdzie Kirkor zakładał instytut chorób pszczół.

Byłam tam na kursie. Rozmawialiśmy z miejscowymi pszczelarzami. Spotkałam pana, który interesował się życiem Kirkora i jego działalnością i też chwilę rozmawialiśmy. W Swarzędzu, po śmierci Kirkora, objął po nim instytut jego uczeń.

Niewdzięczny człowiek. Kirkor wszystkiego go nauczył. Później, jak ten pisał o Swarzędzu, to nawet nie wspomniał o Kirkorze. To takie przykre. W sumie na jego plecach wypłynął. Czasami dziwnie bywa z ludźmi.

To był wspaniały naukowiec. Współpracował z praktykami –i z pszczelarzami, i z lekarzami weterynarii. Mało tego, że był bardzo przystojny, ładny, to jeszcze mądry.

To był prawdziwy naukowiec. W latach 50. wydał pierwszy podręcznik z chorób pszczół. W zasadzie teraz trzeba by było tylko go poszerzyć o nowe choroby. Jest najbardziej przystępny dla pszczelarzy. Kiedy Kirkor wprowadził choroby zwalczane z urzędu, to zaczął przeszkalać przede wszystkim lekarzy weterynarii. Później uczył pszczelich rzeczoznawców. Przecież wiadomo, że każdy człowiek dopiero w praktyce wykorzystuje to, czego się nauczył na studiach. A z pszczelarstwa niewiele mają na weterynarii.

Pamiętam, jak warroza zaczęła się u nas pojawiać. Lekarze czasami przyjeżdżali do nas, złapali jakiegoś pajączka w buteleczkę –tutaj jest warroza. Trudno się dziwić, bo gdzie on miał to zobaczyć? To, co robił Kirkor, było praktyczne. Wtedy ludzie mogli sobie pomóc. A teraz trochę trudno jest żyć. Mało jest życzliwości ludzkiej, mało szczerości. Za mało. Jeden tylko patrzy, żeby drugiego gdzieś tam… Przykre to jest, bardzo przykre. Na przykład dzisiaj byłam na cmentarzu. U nas cmentarz jest zaraz przy kościele. Wiszą plakaty związane z rozgrywkami piłkarskimi. Widocznie młodzież robiła z katechetką. Jeden afisz jest w gablocie, a drugi na płocie. I ten się urwał. Przecież chodzi kościelny bez przerwy. Nic go nie obchodzi. Jak tak można? I ludzie podchodzą do tego jakoś dziwnie.

Relacja z 28 czerwca 2016

Słowa kluczowe