Komunikacja publiczna
Historia lubelskiej komunikacji publicznej sięga końca XIX w. kiedy z potrzeby połączenia centrum miasta z nowo wybudowanym dworcem kolejowym opracowywano użycie właściwego środka lokomocji. Początkowo planowano uruchomić sieć miejskiego transportu kolejowego, jednak pomysł wdrożenia w Lublinie sieci tramwajowej nie doszedł do skutku. Projekt ten, przyczynił się do uruchomienia w Lublinie linii trolejbusowych. Nim jednak tak się stało, komunikacja miejska oparta była na powozach konnych oraz liniach autobusowych działających od 1912 r. W czasach PRL przemieszczanie się publicznym transportem w formie autobusów "Ikarus" oraz "Jelcz" stanowiło nieodłączny element codziennego życia mieszkańców Lublina.
„Baba jedzie, ja nie wsiadam! - Powojenny rozwój lubelskiej komunikacji publicznej”
Historię powojennych losów lubelskiej komunikacji miejskiej możemy wiązać z uruchomieniem w mieście pierwszej sieci trolejbusowej w 1953 r. Wzrost liczby pasażerów determinował "Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne" do szybkiego rozwoju. Problemem lubelskiej komunikacji w pierwszych latach powojennych była niewystarczająca ilość pojazdów. Z czasem flota miejskich autobusów powiększyła się o nowe maszyny takie jak: Ikarus i Star. Zaniechano natomiast rozwoju linii trolejbusowych. Od połowy lat 50 XX w. otwierano linie komunikacyjne, łączące nowe, oddalone od centrum miasta dzielnice mieszkaniowe. W tym czasie uruchomiono również połączenia nocne.
[...] 60 groszy kosztował bilet trolejbusowy, a złotówkę – autobusowy. Dopiero później wprowadzili bilety w kioskach, a u kierowcy to już bodajże w 1976 roku. [...] W pierwszym dniu pracy jechałam w dół Lubartowskiej. Kiedy zjechałam na dół, to byłam cała spocona. Tam była śliska czarna kostka. Jak się zjeżdżało i było ślisko, to jechałam po krawężniku. [...] Wówczas w MPK pracowały tylko 4 kobiety. Kiedy starsze panie wchodziły do autobusu, to mówiły: „Baba jedzie, ja nie wsiadam!”
Za kierownicą
Pomimo widocznego rozwoju lubelskiej komunikacji miejskiej, liczba pasażerów w końcu lat 60 przewyższała jej możliwości przewozowe. Rozwiązaniem problemu zatłoczenia lubelskich autobusów i trolejbusów stało się opracowanie nowego systemu linii komunikacyjnych, zmiana natężenia kursów w godzinach szczytu oraz zwiększenie liczby pojazdów. Z biegiem lat otwierano nowe hale obsługi autobusów i trolejbusów oraz zajezdnie.
Na trolejbusie praca była cięższa. Na autobusie i trolejbusie to nie jest jak dzisiaj automat mają, wszystko jest delikatnie prowadzone, nie ma biegów prawie. A kiedyś autobus to ciężka praca, wyciskanie sprzęgła, te biegi to szło wszystko jak z pod młota.
Strajk
W lipcu 1980 r. pięciuset kierowców lubelskiej komunikacji miejskiej podobnie jak większość pracowników lubelskich zakładów komunalnych i przedsiębiorstw podjęło strajk. Pomimo rotacyjnego charakteru protestów (część pracowników uczestniczyła w strajku, część podejmowała pracę) uruchomiono specjalne zastępcze linie komunikacyjne, które w nieznacznym stopniu poprawiły stan ówczesnego zapotrzebowania na przewóz osób. Protest lubelskich kierowców przyczynił się do paraliżu miasta w kulminacyjnym dniu protestów przypadającym na 18 lipca 1980 r.
Ludzie w stosunku do strajku w MPK to byli podzieleni, jedni to akceptowali, drudzy nie. Mówili: „co nas to obchodzi, że pan za inne firmy strajkuje, ja potrzebuję dojechać do pracy”. Ale pierwsze strajki, jak wszyscy to woleli iść piechotą, bo i tak nikt nie pracował. Dla nich było źle, że my chcemy ich dowieźć ich do pracy. To ludziom to nie pasowało.