[Na terenie getta] zostali Żydzi, ale getta już nie było. Oni robili skrzynie, [żeby] te wszystkie rzeczy i ubrania posyłać do Niemiec, to była ich praca. Była tam Irena Burstin, jej jakiś krewny i jeszcze jeden mały chłopczyk. Dzieci były tam nielegalnie. Była tam jeszcze matka tego małego chłopca, dopóki się nie dowiedzieli, że tam jest więcej ludzi, niż ci, co pracują. I pewnego razu przyszli [Niemcy], odpowiedzialny powiedział, że jest jedna kobieta, która nie pracuje, ale gotuje dla nas....
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Holokaust"
Z początku wysłali mnie i jeszcze jakieś dzieci – bo dzieci można było prędzej wyciągnąć – żebyśmy zobaczyli, co się dzieje. Widzieliśmy, że jest cicho i nie ma prawie niczego, wtedy wyszliśmy na plac. I później każdy dostał jakiś chleb i nawet marmoladę na drogę. I tak siedzieliśmy jakieś pół dnia, później zaczęli nas gnać do Izbicy, to są dwadzieścia dwa kilometry. Byli tam jacyś polscy furmani i ciocia zapłaciła, by posadzić tę małą dziewczynkę, później posadzili też mnie. A...
[Żydówka] Małka [była] koleżanką [mojej siostry, Zofii]. Mieszkała [z rodziną], po drugiej stronie drogi, było ich pięcioro. [Małka] była ładna, taka zadbana zawsze. Ona nie wyglądała na Żydówkę. Podczas okupacji siostra [ukrywała ją] w naszej oborze, na górze, [gdzie] siano było. Wchodziło się tam [po] drabinie. [Kiedy] siostra z Małką czytały, czy uczyły się, czy rozmawiały, to tą drabinkę sobie podciągały na górę. Baliśmy się bardzo. Duża rodzina [była], nas było siedmioro, a [z] rodzicami, to dziewięć osób. Każdy wiedział...
Budzyń to nie był obóz koncentracyjny, ale obóz pracy. Bo tam niedaleko były zakłady Heinkla i tam wyrabiano pewne części amunicji. A ponieważ myśmy byli tylko grupą młodych ludzi i duża część wykształconych ludzi, więc zabrali nas tam. Ja nie biorę odpowiedzialności za to, że tak było naprawdę, ale ja myślę, że tak było, bo z ciągu opowiadań to tak wynika, bo zabrali nas do Budzynia, ustawili nas tam i zaczęli wypytywać co każdy robił. I ci, którzy skończyli powiedzmy...
W czterdziestym drugim roku, w czerwcu, o ile ja pamiętam, odbyły się trzy kolejne akcje. W pierwszych akcjach moi dziadkowie, moja babcia, ciotka i wujek zostali zamordowani w sposób, powiedziałabym, bardziej partykularny. Bo wzięli ludzi na poligon, wywieźli. Ja myślałam, że do Bełżca, ale jak byłam w Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie, to ja jak byłam jeszcze przed dwoma laty, jak tylko otworzyli i sprawdzałam, okazało się, że Żydów z Hrubieszowa wywieźli do Sobiboru. Cztery tysiące zostało tam spalonych....
W Hrubieszowie było geto. I zaczęli sprowadzać Żydów z okolicznych wiosek i mniejszych miasteczek. I przydzielili nam dzielnicę, która była koło Rynku, to była dzielnica bardziej uboga, i każda rodzina dostała pokój albo pół pokoju. W każdym razie nas wszystkich wyrzucili z domu. Tam niedaleko Rynku była ta dzielnica, mieszkaliśmy w jakimś domu, z innymi rodzinami żydowskimi. Było geto. I ja nie przypuszczam, że było ogrodzone jakimś drutem, ale nie wolno było wychodzić, to ja wiem. Bo to było w...
Żydówka Gitla, Holokaust, wywózka Żydów „Wszystkich Żydów zabrali i wywieźli” Zabrali tych Żydów, wywieźli gdzieś. Gitle, tą Żydówkę, to przyjechali, w [ciągu] dnia zabrali i powieźli gdzieś. Taki mieszkał Żyd koło nas, krawiec, to w nocy przyjechali. My wtenczas baliśmy się, bo to na roboty wywozili, tośmy u sąsiadów spali. Stodoła była, przy stodole była obora i tam było siano nawożone, czworo nas tam spało, było zrobione takie miejsce [w] sianie. Po sąsiedzku Żyd mieszkał, u takich Polaków i przyjechali...
Nazywam się Simon Fersztman, po hebrajsku Simcha, urodziłem się 1 maja 1936 r. w Bełżycach. Przeżyłem więc te kilka lat przed wojennymi wydarzeniami razem z moimi rodzicami i członkami mojej rodziny, z których większość, oczywiście, zginęła w czasie wojny. Kilkoro z nich zdołało wyjechać i ułożyć sobie życie za granicą, przede wszystkim w Brazylii. Na temat tej przedwojennej części [mojej biografii] mam niestety mało wspomnień, poza tym, że było to dzieciństwo, które wydawało mi się szczęśliwe, bo żyliśmy w Bełżycach...
[Po] pierwszym wysiedleniu Żydów, [przyjechali] folksdojcze. Oni sobie te lepsze domki pozajmowali. Zrobili jakieś dwa sklepy, takie kasyna wojskowe, później zrobili kuchnię w żydowskim domu, tam Polka pracowała, gotowała obiady. Chyba oni się tam stołowali, nie wiem, jak tam było, [bo] do miasta to się mało chodziło, bo się bało ich. Jak tych Żydów wypędzili, [to oni] zostawiali [też] takie domki małe, drewniane takie, a ci folksdojcze w zimie nie mieli czym palić, [to] rozbierali te domki i palili [tym...
Początkowo nie miałam nic wspólnego z tematyką Holokaustu. Zajmowałam się badaniami ilościowymi, napisałam jedną książkę o hazardzie w Szwecji i jeszcze jedną o narkotykach wśród młodzieży. Pisałam artykuły o rodzinach, o przestępczości. Potem moje wspomnienia zaczęły się domagać trochę uwagi. Broniłam się: co będę sobie zawracać tym głowę. Ale to mnie tak dręczyło, wspomnienia robiły się natarczywe. Wtedy zaczęłam pisać. Jak zaczęłam pisać, to mi otworzyło oczy. Zadawałam sobie więcej pytań, niż mogłam odpowiedzieć moimi przeżyciami, nie wiedziałam tyle. Zaczęłam...
Wiem, że to było, wiem, że likwidowano getto, ale ani tam się nie zbliżano, ani nie wolno tam było w ogóle podchodzić. Wiadomo, że ich wywieźli gdzieś i już, no. Wiadomo było, że na Majdanku, który już był czynny wtenczas jako obóz, wiadomo było, że tam palą, wiadomo było, że tam tysiącami ludzie idą wprost do pieca. To wiadomo było. Nieraz to aż w całym Lublinie był smród z tych palonych ciał. Dokładnie. To nawet mój brat napisał: „Gdy czarne...
Myśmy żyli wszyscy jakoś w tym getcie… Ja nie rozumiem tego… Myśmy nie wiedzieli o tym, że ludzie są zabijani. Myśmy zawsze się łudzili, że my nie jesteśmy zabijani. Myśmy myśleli, że my nie jesteśmy zabijani. My tylko jesteśmy prześladowani, ale nie zabijani. Zabijanie przyszło dla mnie, do mego umysłu, zupełnie późno. Zupełnie późno. Nie wiem kiedy. Może na Lipowej ulicy pierwszy raz. Na Lipowej ulicy ja stałem pod ścianą, miałem być rozstrzelany. Może wtedy pierwszy raz. I może w...
Jak trafiłem do tej kobiety, to na początku musieliśmy jej płacić. Przede wszystkim, muszę powiedzieć, że ta kobieta nie była bogata. Ona sama dużo jedzenia nie miała. Myśmy siedzieli w ciemności, głodni… Opowiadałem już o tej bójce z moim kolegą, że ja myślałem, że on ma większe pół jabłka, on myślał, że ja mam większe pół jabłka… I myśmy siedzieli w tej kryjówce, która nie była dosyć duża, żeby wyciągnąć nawet nogi i myśmy się bili z sobą o to...
Potem zrobili getto tam w środku miasta. Nie wolno im tam na nasze ulice przychodzić. I tak się skradali wraz do nas. I trza było. Jak my dorastali, trza było ubranie mieć. Ojciec wziął krawca Żyda i obszywał nas. Siedział z nami, mama karmiła razem i jego. Się cieszył, że miał robotę i jedzenie. Jedzeni miał. I ja się trochę uczył. I to moje byli początki krawiectwa, bo mnie trochę uczył. Pokazywał, jak co robić, ja mu pomagał. Wtedy jak...
Majdanek był podzielony na pięć [pól]. Myśmy byli na pierwszym, nie wiem co było na innych. Na tym pierwszym [polu] były dwa baraki, które miały wyglądać jak szpital. Na wypadek, że przyjdzie jakaś komisja z Czerwonego Krzyża, Niemcy chcieli, żeby to wyglądało jak szpital. To oni nam dali te dwa baraki, tam były pokoje i były takie łóżka trzypiętrowe, czteropiętrowe, drewniane. Dostałam w magazynie puchową kołdrę. Jedzenie, dostawaliśmy najlepsze jakie można było dostać w lagrach, bo w kuchni pracowali Polacy,...
[W obozie] jeńcy pracowali w łaźniach i mieli tam oddzielny pokój. Kiedy obierałam kartofle, to przyszła nasza komendantka i powiedziała, że chce, żebym poszła tam sprzątać i szykować im jedzenie. Strasznie się bałam tam pójść, byłam dzieckiem. [To było] czterech młodych mężczyzn i dwie kobiety. [Jedna z nich to była] żona tego, który był kiedyś moim komendantem przy pracy. Powiedziały mi: „Nie bój się. Każdy z nich ma już swoją dziewczynkę, nie ruszą ciebie.”. Dziewczynki się sprzedawały za kawałek chleba....
Powiedziałam do mamusi, żebyśmy poszły pierwsze, po co mamy to wszystko oglądać. Wszystko jedno, zabili tatusia, zabijają wszystkich Żydów, po co nam tutaj stać i to wszystko widzieć. Wtedy mamusia mi powiedziała, żebyśmy czekały do końca, zobaczymy co tu będzie. Całe życie myślę, że gdybym się zwróciła do tego esesmana wcześniej, bardzo możliwe, że uratowałabym moją mamusię też. [Niestety] nie wiedziałam ile kobiet on chce.
Musman (rodzina), Musman Regina, Musman Adam, Holocaust, Żydzi w Lublinie, Żydzi lubelscy Słyszałam co się dzieje w Niemczech Rodzice mówili i rozmawiali ze znajomymi, wtedy się nie mówiło przy dzieciach o takich rzeczach. Raz przypadkowo słyszałam, [że] u znajomych moich rodziców urodził się syn [i] oni go nie [obrzezali], żeby nie wiedzieli, że jest Żydem. To naprawdę to bardzo przeszkadzało potem ukrywać chłopców. Rodziny polskie były gotowe wziąć dziewczynki, a nie chłopców.
Niemcy, Żydzi, Holokaust, ukrywanie się, rodzina Bajaków, Bajak Teofila, rodzina Kuronów, Kuron Czesław, Kuron Helena, wypas krów Ukrywanie się w podzamojskich wsiach Była wiosna [19]43 roku. [Koło stawu] stało kilka domów, poszedłem do [tego] stawu, zauważyłem taką dużą rybę, nieżywą, złapałem ją. Poszedłem do gospodarza i mówię [mu]: „Mam rybę. Może mi dacie zjeść coś i przenocujecie, to wam dam tą rybę.”. – „Dobrze.”. Usmażyli rybę, przenocowali mnie i rano poszedłem dalej. [Trafiłem] do wioski, która się nazywa Białowola, niedaleko...
Chłopiec żydowski, starszy ode mnie spotkał mnie na ulicy i spytał czy chcę żyć. Powiedziałem: „Oczywiście, że tak.”. – „To zaczekaj. Przyniosę ci metrykę chrztu polską.”. Zapytałem: „Skąd ją weźmiesz?” – „Co cię to obchodzi? Zaczekaj, ja ci ją przyniosę.”. Rzeczywiście przyniósł i ta metryka mi uratowała życie. Przy torach kolejowych w Zamościu był obóz przymusowej pracy, tam się chłopcy żydowscy zakradali. Raz przyszedłem tam do pracowni krawieckiej, Niemiec jak szedł do nich, to oni mnie nakryli płaszczem gdzieś w...