Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

W 1939 roku byłem w Harcerskiej Służbie Obrony Lublina - Czesław Linkowski - fragment relacji świadka historii z 27 sierpnia 2013

Urodziłem się w Janowie Lubelskim, ale moja taka działalność, którą można określić jako taką patriotyczną, to się właściwie zaczęła w Lublinie, jak skończyłem szesnaście lat. Jako szesnastoletni harcerz i uczeń gimnazjum Zamojskiego brałem udział - to był 3 maj [19]39 rok, i nikt z nas nawet nie przypuszczał, że za cztery miesiące będziemy ewentualnie brali udział w obronie Lublina. Więc ja byłem jednym z tych, którzy w [19]39 roku byli w Harcerskiej Służbie Obrony Lublina. Miałem wtedy szesnaście lat i z bronią oczywiście nie chcieli mnie przyjąć. W związku z tym ja pełniłem służbę na posterunkach obrony Lublina przy telefonach i przy stacjach najrozmaitszych. Między innymi na Bramie Krakowskiej obsługiwałem taką stację telefoniczną w połączeniu z zarządem miasta. Tak się złożyło, że jeszcze do momentu zniszczenia Bramy Krakowskiej, ja tam byłem. Jak skończyła się moja służba, to już zbombardowali to. Także wyszedłem z tego obronną ręką. Ale byłem pierwszego dnia na służbie, pierwszego dnia, kiedy bombardowana była LWS - Lubelska Wytwórnia Samolotów - tam miałem służbę wtedy. Za przeproszeniem, osabaczyli mnie z zarządu miasta, bo powiedzieli, że ja nic nie mówię; patrzę a nie widzę. A to było po prostu dlatego, że z początku tośmy w ogóle nie wierzyli, że coś będzie. To był pierwszy dzień wojny, gdzieś tam samoloty warczały; wydawało nam się, że to nasze. Dopiero jak zaczęli bombardować, to już wiedziałem, że to jest wojna. I to pierwsza moja służba tam. Później jak już zbombardowali Bramę Krakowską, to już nie było gdzie tam stanowiska zajmować i byłem w obsłudze telefonów w szefostwie taborów, i w szefostwie uzbrojenia 8 pułku piechoty. Trochę to w tej chwili brzmi śmiesznie, bo co w wojskowym obozie harcerz szesnastoletni ma obsługiwać telefony? Ale niestety, taka była wtedy rzeczywistość. Było dużo chaosu, wojsko się już zwijało i wyjeżdżało, i ktoś tam musiał być, więc myśmy tam byli.

Pełniliśmy służbę na mieście, w nocy porządku pilnowaliśmy - to był mój pierwszy, że tak powiem, wyskok związany z wojną.[Na Bramie Krakowskiej] cały ten balkonik, na którym stałem u góry - bo jeszcze teraz to jest troszeczkę inaczej ta brama zrobiona; jest tylko część zachodnia z balkonikiem. A wtedy, jak myśmy byli tam, to ten balkonik był naokoło, naokoło bramy, także na samej górze tam. Tam brali udział: ja jako obsługa tej stacji telefonicznej, woźny z magistratu, który obsługiwał taką ciężką syrenę ręcznie poruszaną i strażak, który tam stale pełnił służbę, obsługiwał ten zegar - byliśmy we trzech. Osabaczyli mnie przede wszystkim, bo ja jakoś nie wyobrażałem sobie, że to już wojna. Bo to pierwszy dzień wojny, to tak wszyscy ważyli - no, może gdzieś tam na granicach kraju coś się zacznie. Bo człowiek myślał ciągle kryteriami pierwszej wojny światowej, że tu jest front, a kilometr za frontem człowiek orze glebę i sieje, i nic się nie dzieje, prawda? A tu tymczasem ten Blitzkrieg był zupełnie inny. Po prostu słyszałem, że coś warczy, ale nie wiedziałem co i nic nie zgłaszałem. W końcu zarząd miasta zadzwonił do mnie, komenda miasta i mówi: "Aż ty gówniarzu! Słyszysz i nic nie meldujesz, co jest!" Już nie pamiętam czy oni użyli tego słowa "gówniarzu", ale w każdym razie obsztorcowali mnie, więc ja powiedziałem, że dobrze, tak jest, już teraz widzę, słyszę... W tej chwili warkot jest mniej więcej nad Krakowską Bramą i później było bombardowanie Lubelskiej Fabryki Samolotów, to już wtedy uwierzyłem, że to wojna... To było moje pierwsze spotkanie z wojną.

Byłem zbzikowany na punkcie patriotyzmu, działania jakiegoś. Chodziłem w mundurku harcerskim, pełniłem w nocy patrole, służbę taką porządkową, żeby porządek był, żeby wszyscy chodzili do schronów, żeby jakichś kradzieży nie było. I strasznie bolało mnie to, że nie mam broni, bo powiedzieli: "Za mały jesteś, jeszcze nie dostaniesz". Obrona Lublina, która na Kraśnickiej szosie miała miejsce, to już mnie tam nie dopuścili.

Relacja z 27 sierpnia 2013

Słowa kluczowe