To był prawdziwy żydowski sztetel - Nimrod Ariav - fragment relacji świadka historii z 20 października 2005
Co roku jechaliśmy z naszą guwernantką, Giertrudą, do Nałęczowa, na wywczasy. Ona z nami mieszkała w Nałęczowie. Jeździliśmy także do babci, do Bełżyc. Jeździliśmy tam konnymi diliżansami. To trwało 4-5 godzin. To 25 kilometrów, a koń nie pójdzie więcej niż 5 kilometrów [na godzinę].
W Bełżycach był, rynek gdzie sprzedawali raz w tygodniu różne rzeczy i dookoła były domki. To był prawdziwy żydowski sztetel. W piątek wieczór to tam było wszystko zamknięte, bo w tym miasteczku to było 60-70% Żydów, jakieś 3 tysiące Żydów. I prawdziwe, jak to się widzi czasami w kinach, sztetel to to było Bełżyce. Mój dziadek tam był bardzo prominentny, bo jak przyjechałem 40-50 lat później, jak się przedstawiłem, to mówiłem, że jestem wnukiem Szlamianki i wszyscy wiedzieli, kto to jest. Do dzisiejszego dnia są ludzie, którzy wiedzą dokładnie, kto to był Szlamianka. Tam były mieszkania mojego dziadka, bardzo wielkie, duże mieszkania, ale ja nie tego widzieć. To jest nasze, jak sądzę, ale ja nie chcę niczego z tego. Ja się nie boję. Nie chcę.