Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Przełom październikowy - Janina Marszałek - fragment relacji świadka historii z 22 maja 2019

Pamiętam bardzo przyjazd Wyszyńskiego na KUL. To były takie bardzo wielkie owacje, przyjmowanie takie bardzo uroczyste przed KUL-em właśnie. Brama wyglądała nie tak jak obecnie, to zupełnie inaczej wyglądało. Trzeba by było poszukać w zdjęciach, na pewno jeszcze gdzieś tam się zachowały. Pamiętam takie owacyjne przyjmowanie Wyszyńskiego. Ten szum taki, jak to zwykle w takich sytuacjach. Czy na KUL-u zmieniła się atmosfera w jakiś sposób? Nie mogę powiedzieć, żeby to się aż tak bardzo zmieniło po 1956 roku. Pamiętam młodzież zbierającą się w akademikach. Tam się czasami chodziło na wiece i tam pan Łupina się bardzo aktywnie udzielał, na KUL-u pan Bender.

Mąż wtedy też studiował jeszcze w 1956 roku, to był chyba koniec tych studiów. Nie pamiętam nazwiska księdza, który zaczął się angażować, żeby tworzyć związek [nawiązujący] do przedwojennego Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”. I zaczął w to się angażować właśnie mąż, nawet uczestniczył w zjeździe w Warszawie. Ale później jakoś tak specjalnie się w tym nie zaangażował, nie prowadził działalności.

Zaangażował się w okresie późniejszym, ponieważ nawiązał współpracę z biblioteką polską w Londynie. A wtedy była taka możliwość po 1956 roku, że proszono w Londynie, żeby przysłać książki tej bibliotece polskiej, z Polski, nowe książki, które się ukazują, a oni w zamian przysyłali książki wydawane tam. Mąż wysyłał książki, czy docierały, nie wiem. Oni przysyłali listy, że wysłane zostały takie czy inne książki, ale te książki nigdy do nas nie docierały. Chodziło głównie o podręczniki historii.

Pobóg-Malinowski to ze trzy razy był przysyłany, niby przysyłany, ale nigdy do nas nie dotarł.