projekt Archiwum Historii Mówionej - opracowanie i udostępnienie online najcenniejszych zasobów „Skazany na teatr” Czułem, że coś ważnego pojawiło mi się na drodze. Myślę, że przez pierwsze premiery po kolei – „Ecce homo”, „Narodzenia”, „Wieczerza” – to ja nie przypuszczałem, że za rok będzie kolejna. Cały czas myślałem, że albo muszę skończyć tę historię sztuki, albo może jednak wrócę na akademię [sztuk pięknych]. Ale każda premiera oddalała to, a ja coraz bardziej w nie wchodziłem. Myślę, że gdzieś przy „Ikarze”...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "scenografia"
To był czas w Teatrze, kiedy gościnnie na KUL swoje prace realizowali nie studenci, tylko zawodowi reżyserzy. Ale to byli ci, którym nie dane było w Polsce pracować z racji ustroju, systemu i kłopotów, jakie mieli w tym czasie. KUL był taką enklawą. Znaleźli się tu studenci wyrzuceni po [19]68 roku. To taki ważny gest Uniwersytetu, ale dotyczący też i reżyserów. W tym czasie rada artystyczna czy rektor zabiegali, żeby tu tych znanych reżyserów zapraszać i żeby oni pracowali ze...
Premiera pierwszego spektaklu musiała czekać na pojawienie się prawie trzy miesiące. I była obwarowana czymś niesamowitym. Nie wyobrażam sobie tego dzisiaj – to było na żądanie cenzury – żeby każdy widz dostał program, w którym mu przedstawiono, jak ma odebrać poszczególne sceny. Po prostu dostał interpretację. Ja mam do dzisiaj tę wkładkę. Pod tym warunkiem się zgodzono, że każda ze scen musi być nazwana, jak mamy ją odbierać, czym ona jest. To było niesamowite, że dopiero pod tym warunkiem się...
To urodziło się z tego, że już czułem, że ta scenografia jest na tyle silna, że może być sama, że może być bez tekstu, bez aktora. Ten pierwszy spektakl „Życie ukrzyżowane” – bo to był pierwszy tytuł, cenzura się nie zgodziła i zostało „Ecce homo” – powstał z zespołem teatru słowa. Ja ich namówiłem, żeby gotowi byli wejść jakby w inną materię, w inny styl grania, po prostu nie mówiąc o tym. I pamiętam, że wtedy nie miałem tego kredytu...
Tu się pojawiłem, tu zacząłem studiować historię sztuki i chyba równolegle, prawie że w tym samym czasie, od razu jakiś zupełnie nieprzewidywany los, bo nie myślałem o teatrze, a znalazłem się w nim, właśnie w Teatrze Akademickim KUL-u. To był chyba jeden z najwcześniejszych teatrów studenckich w Polsce działających po wojnie. Powstał w 1954 roku i miał już jakąś tradycję repertuarową. Myślę, że bardzo taką niepopularną w Polsce i też niemożliwą do realizowania gdzie indziej. A więc tu był Claudel,...
Zdarzały się takie sytuacje, ale no zawsze jakoś wychodziliśmy z tego szczęśliwie, obronną ręką. Szczególnie w przypadku przedstawienia „Zesłani do Raju”, gdzie ta scenografia była może nie to, że tak potężna, ale przestrzeń w której graliśmy przedstawienia była z trzech stron okotarowana. Później jeszcze te kotary musiały być tak zamieszczone, tak rozciągnięte - one w sposób specjalny się schodziły do środka na koniec przedstawienia, więc te dwie ściany tych kotar po boku rozwieszonych, jeszcze musiały zejść się, żeby tak na...
Ja kolor rozróżniam także w czerniach, masę niuansów ma ta czerń. Natomiast gdy przywołujemy słowo kolor, to widzi się jakąś paletę barwną. Jak była wystawa u dominikanów w tej gotyckiej przestrzeni i tam pojawiły się wszystkie zdjęcia ze spektakli, to widać ewidentnie jak ja ten kolor opuszczałem. Chyba najsilniej on był w „Zielniku” jeszcze, a od „Zielnika” już spektakl „Wilgoć” rozpoczął taką moją wędrówkę w tych tonacjach szarości i mroku, tej czerni, tych wszystkich niuansów, które niesie ten kolor. Ja...
[Nasz teatr] jest bardzo biedny, ubogi w to wszystko, aż mnie to przeraża. Jak raz w Japonii żeśmy po spektaklu zapalili światła i widzowie weszli, to aż żałowałem, że to zobaczyli, bo przeżyli szok, chyba większy jak obejrzenie spektaklu. Pierwsza rzecz, to wszystko jest robione do spektaklu. To nie jest tak, że mamy jakieś gotowe elementy, tylko my każdy spektakl konstruujemy, na przykład takie światła. To nie są światła wzięte z tego parku oświetleniowego, które wiszą w rampach każdego teatru,...
Dla mnie ciemność nie jest złoczyńcą. Ja zawsze kojarzę się [z tym], że jest niepokój, lęk, że jest strach, a dla mnie noc jest także czymś, co jest jakimś ukojeniem, wytrąceniem z innego pejzażu. Po prostu wejściem w pewien świat. Często zamykamy oczy i o czymś myślimy. Ja wtedy nie mam obawy, że widz zajmie się czymś innym w czasie spektaklu lub przed nim, że mam go tylko dla siebie, że jego wzrok nie pobiegnie tam, gdzie bym nie chciał,...
Irek był autorem wszystkiego. Cały ten bałagan, ilość sprzętu i jego rozłożenie tworzyło obraz, atmosferę, która Irkowi odpowiadała albo nie. Jak czegoś było za dużo –o jedno krzesło, jakiś tam but, czy gazety, to rezygnowaliśmy. Ale on sobie rysował nawet tę scenografię, on sobie to wymyślał, a potem my staraliśmy się żeby to było na scenie. I wtedy to już każdy element był bardzo ważny, a jako elementy scenografii musiał być zapakowany tak jak należy, żeby się nie zgubił. Było...
Jeśli chodzi o scenografię, to jest to inna kwestia. Jeżeli mamy w tej chwili bardzo często puste sceny, czy prawie puste sceny, to jest to wymóg po prostu mody. To nie jest sprawa biedy, tylko mody. Kiedyś, kiedy scenografowie potrafili robić takie dekoracje, że kiedy szła kurtyna do góry, to człowiek po prostu przenosił się w to wnętrze lub w ten pejzaż, gdzie każdy listek był odrobiony jak żywy. Po prostu ta moda na tego typu dekoracje minęła. I teraz...
Spotykaliśmy się, Leszek [Mądzik] rzucał jakiś pomysł i myśmy sobie rozmawiali o tym. Leszek wybierał pewne elementy, ale on chyba miał ten spektakl od początku w sobie. To nie było dla kogoś, kto chciał być na okładce jako aktor. Aktor u Leszka to był właściwie taki sznurkowy popychacz. Czasem istniało się za jakimś woalem, w półmroku, w półcieniu, ale głównie polegało to na animowaniu, uruchamianiu pewnych mechanizmów, które były tak niesłychanie proste, że byłem zaskoczony, że takimi metodami, jak sznurek,...
Musimy pamiętać, że w naszym teatrze nigdy nie było czegoś takiego, jak robienie scenografii specjalnie do przedstawienia. Najwyżej ktoś wykonywał jakiś nasz pomysł. Dlatego, że wszystko co tam powstawało szukaliśmy zwykle z próby na próbę, i używaliśmy do tego różnych ludzi, przeważnie fachowców; na przykład pracowni Teatru Lalki i Aktora w Lublinie, czy pracowni Teatru Lalki w Łodzi, lub po prostu poszczególnych plastyków, jak Konrad Kozłowski - w przypadku Gębo-dupy. Dlatego tak się kiedyś zdziwił Janek Starowiejski, jak graliśmy "Postój...