Były trzy wiatraki, był wiatrak w Wierzchowiskach. A był podobno wiatrak tam blisko nas, to tatuś tak mówił, ale już nie pamiętam, tylko tatuś mówił, że wiatrak był. To na Chrzanowie tam, na Zdybowym polu. To tak blisko był ten wiatrak. A potem, to już nie było tego wiatraka. Ale już mój tatuś, to nie mlił, nie jeździł do wiatraku, tylko już były te Żydy, młyn miały na Chrzanowie, wodny to był młyn. I tatuś u tych Żydów robił pytle,...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "młyny"
Muszę powiedzieć, że pierwszy obiekt, który widziałam, pokazał mi tato dawno temu - to były jazy. Więc gdzieś tam te obiekty hydrotechniczne, najróżniejsze, zawsze były obecne w moim życiu. Jazy, jakieś zapory wodne –i można też dyskutować, co rozumiem pod hasłem urządzenie czy obiekt hydrotechniczny. Okazuje się, że na przykład w nowym prawie wodnym nie ma w ogóle takiego hasła, ale jest to nazwane urządzeniami wodnymi i to jest szerokie spektrum, bo począwszy od zbiornika retencyjnego poprzez zapory wyloty na...
No myśmy mieli z Żydami – bo to po naszej wsi chodzili Żydzi. Brał skrzynkę na plecy, wsadzał szyby, szkła i szedł po wsi i krzyczy: „łokna!” No, jak ktoś miał zbitą szybę, to mu wstawiał od razu. „Śmetek” jeździł – krzyczał: „śmety, butelki, zbierać i dawać”. To on miał świstaki, garczki, igły, agrafki... Jak przyniosło mu się kupę szmelu, to on tam dał agrafkę albo świstaka takiego - kogutka z gliny. A Żyd na tym interes robił – Żydzi...
Młyn był w Jabłoniu, to najbliżej. Był w Zaliszczu, był w Opolu. W Parczewie było dwa dużych, to byli wszystko Żydy, żydowskie młyny. A drugi, na światłach, co to w dół, co jest ten Kułak, czy jak on się nazywa, to z tego młyna w dawnych czasach, to robili światło, czyli jak był młyn, chodził, to światło Parczew miał. To nieraz jak się jechało z rodzicami, to jeszcze ściemniło się, to już światło w Parczewie było. O! To co to...
Młyny pożydowskie pracowały, Niemcy pytlowali, później Rosjanie, [po wojnie] związki zajmowały się młynami, ostatni młyn długo [pracował], pamiętam [go], tu był pod górą, ale później gdzie się podział, czy on się zawalił, czy zburzyli. Ten dworski młyn wodny długo [funkcjonował]. Teraz niedawno popsuło się, nikt nie remontował. Teraz stoi taka rudera, do sprzedania, ale jakoś nikt nie kupuje.
A później zauważyłem, że konie ciągną kosiarkę i jakieś, niby to skrzydła są znowuż, co machają i nagarnują na tę konną kosiarkę, no i garście zgarnuje. To ja pamiętam tą pierwszą technikę taką. A o snopowiązałce jeszcze wtedy, żeby wiązała, to nie było mowy. A maszyny na parowy znowuż silnik, który napędzał tą młocarnię, no to tam trzeba było drewno podrzucać, i żeby się woda gotowała, i dopiero napędzała tą maszynę. No to musiał być na odległość – jeden tutaj...