Żydzi z Ludwikowa Żyd mieszkał po sąsiedzku, Młotek się nazywał. Miał dwoje dzieci, córkę i syna, Ruchcia i Aron. Dorosłe były, trudniły się handlem. Przed wojną był tam miały sklepik, Ruchcia miała narzeczonego z Kraśnika, Żyda, poszła z nim. Rosjanie weszli do Polski, Aron rowerem pojechał pod Chełm, wrócił, mówi: „Nie za bardzo to wszystko”. Później Aron, kawał chłopa było, jechał rowerem do Chodla i na moście w Chodlu obstawa Niemców. Stał tam Niemiec i on wjechał. Niemiec „Halt!”. Ten...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Ludwików"
Pierwszych dwóch Niemców widziałem jak przejeżdżali przez pola na koniach. Później kilku jechało na motorach z przyczepami. Później to przyjechało ich sporo, towarowy samochód i to były SS-owce w czarnych mundurach i parę kur kupili. Żaden z tych, co na wierzchu siedziały, nie zszedł. Dyscyplina, nie wolno, zakazane było. Niemce były w Skokowie, w pałacu był posterunek lotniczy, raz czy dwa Niemiec po wsi jechał wozem i kupywał jajka. Niemce na tym posterunku współpracowały z partyzantką, amunicje dawały partyzantom. Im...
fryzjerstwo, Wandalin, projekt Rzemiosło. Etos i odpowiedzialność, życie na wsi, praca na wsi, rolnictwo "Z gospodarki nie dało się wyżyć" Ojciec dodatkowo trudnił się fryzjerstwem. We wsi był jedynym fryzjerem. Jako chłopocek uczył się u Żyda, który prowadził zakład. Ojciec podłapał trochę fryzjerstwa i tych narzędzi, maszynka tylko ręczna, grzebyk, brzytwa, nożyczki. Dzisiaj brzytwa jest w niełasce. Przychodzili do ojca sąsiady, mężczyźni, kobietom też skracał włosy. Przychodzili, kiedy chcieli. Na święta ojciec chodził po gospodarzach, przechodził na Wandalin, tam miał...
Ojciec zabił świnię. Sąsiad oskarżył. Przyjechała policja z Godowa, świnię zabrały. Wzięły opisały, że to było chore na czerwonkę i zawieźli gdzieś. Wtedy świnie masowo chorowały na czerwonkę, całe mięso i słonina, wszystko było czerwone. Zawiezły parę kilo do Puław, Niemcom pokazać. Za to przyszło 500 złotych grzywny i 25 złotych kosztów sądowych. I to musowo trzeba było wpłacić, bo inaczej Majdanek.
Mój ojciec był rolnikiem i wiejskim fryzjerem. Przed wojną skończyłem pierwszą klasę i byłem w domu. Ojciec podcinał włosy ludności wiejskiej. Ja chłopocek szczupły, wysoki byłem i pchałem się do tego zawodu jako dziecko. Kolegów jak przyszli, rówieśniki, dzieci, to strzygłem. Ojciec pokazywał mi strzyżenie, podcinanie włosów, niskie, wysokie, średnie, na jeża. Narzędzia były ręczne. Była okupacja niemiecka, 1940 rok, pobierali chłopców i dziewczyny do Niemiec na roboty. Wyznaczali to wtedy sołtysi, wójtowie. Ale nie brali na te roboty żonatych....
Majątek ziemski był w Świdnu. Ostatnim właścicielem był Żyd. Jego rodzina mieszkała na Idalinie i tam chodził do szkoły. Chłopaki Polaki lały tego Żyda, ale mój ojciec go bronił. Ojciec nie dał bić Żydów, mówił: „Nie wolno bić i kuniec, chodźta”, przeprowadził ich i zawsze bronił. Ten Żyd przeniósł się do Chodla. Zaczął handlować tym, tamtym. Dziedzic w Świdnu, Polak, bawił się, pił wódkę. I ten Żyd przyjechał do niego kupić dwa chojaki w lesie. Sprzedał mu. Za jakieś dwa...
Zawsze pomagałem ojcu. Takie było dzieciństwo chłopca na wsi. Chłopaków było sporo, dzieci. W południe, w niedzielę, w święta, grało się w piłkę, w palanta, w pikora i tak zlatywał czas, to był okres wojny. Kościół był w Chodlu, to 10 kilometry, ale przeważnie to się więcej na Boby chodziło, bo tam było 5 kilometry do kościoła.
Pamiętam pradziadka, czyli dziadka matki, miał kręcone włosy. Leżałem w kołysce, a on stał od strony głowy, kołysał mnie. W tej chwili widzę jego twarz i włosy kręcone. I te włosy, to tak przeszły, że moja matka miała, ja mam, syn i wnuczka. Takie dziedzictwo.
Mój ojciec był z 1893 roku, pochodził z Idalina. Miał ukończone siedem klas rosyjskiej szkoły. Służył w armii carskiej. Gdy w Rosji wybuchła rewolucja, wrócił do Polski i tu założył rodzinę. Było nas troje w domu, dwie starsze siostry i ja. Rodzice zajmowali się rolnictwem. Ale ojciec był inwalidą, bo na froncie był przemrożony, miał uszkodzony słuch i przebywał w Petersburgu w szpitalu. Był takim chorym, który miał siedem klas szkoły i był przewodniczącym żołnierzy w tej grupie szpitalnej, bo...
W 1944 roku, przed wejściem Rosjanów, przyszły partyzanci poprosić, żeby ojciec poszedł do lasu podcinać im włosy. Ojciec był już starszy i chory, mówi: „To syn pójdzie”. Wtedy miałem trzynasty-czternasty rok. Już byłem dziarski chłopocek, robotę odstawiałem. I poszłem z nimi. Dwóch tych partyzantów było. Wzięli mnie do lasu świdnickiego, a tam był cały oddział, wprowadzili mnie do środka. Szybko chłopaki zrobiły fotelik i zacząłem strzyżenia. Strzygłem z pięciu, ze sześciu może. Bo ręczną maszynką nie można za dużo. Oni...