To było wydarzenie, decyzja, o jakiej w czasach PRL-u nawet nie można było marzyć… Coś podobnego nawet się nie śniło! Kilka miesięcy po 4 czerwca 1989 roku, za rządów premiera Tadeusza Mazowieckiego i ministra Leszka Balcerowicza, można było powołać do życia prywatne wydawnictwo i drukarnię! Za PRL-u wydawnictwa i poligrafia to była najbardziej restrykcyjna działalność kulturalna, społeczna, gospodarcza… Natychmiast podjąłem decyzję i wraz z gronem przyjaciół (Anka Dobak, Leon Formela, Jurek Szatkowski, Andrzej Hałas, Stanisław Osiniak, Adam Kamiński, Józek Rumiński)...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "drukarnie"
Między sytuacją książki w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych jest ogromna przepaść. W latach siedemdziesiątych z książką jeszcze nie było źle, wychodziły książki wydane dobrze, na niezłym papierze, z dobrą introligatorką, tylko pamiętajmy o tym, że książka typu album, książka naukowa, książka solidnie wydana była książką drogą. Ja to wszem i wobec powtarzam, ale dla mnie takim mocnym przeżyciem jeżeli o ocenę książki, było pierwsze wydanie Hammonda „Dziejów Grecji”. To był siedemdziesiąty ósmy rok, jak dobrze pamiętam, byłem wtedy na pierwszym...
Na początku była taka wielka akcja pomocy naszym przyjaciołom w różnych krajach w różnych sposób. Myśmy przygotowali to albo przez Solidarność Polsko- Czechosłowacką, albo przez „Forum Europy Środkowowschodniej”. Zaczęliśmy przygotowywać takie programy pomocy dla nowych ruchów politycznych w tej części Europy, żeby oni się lepiej zorganizowali. Bo to władza miała drukarnie, to władza miała nowoczesne rzeczy. A to były takie grupy niezorganizowane, które prawie niczego nie miały. Ja szybciutko napisałem taki program dla NED-u. Że my chcemy tutaj w Polsce...
Kampania wyborcza była dosyć spontaniczna i przebiegała przy ograniczonych możliwościach. Mieliśmy czas antenowy, staraliśmy się korzystać z różnych okazji. Jeżeli chodzi o radio, to nagrania odbywały się w studiu Polskiego Radia. Tak samo było z telewizją. Ciężko mówić tu o prowadzeniu kampanii. KPN-owi brakowało nawet odpowiedniego sprzętu. Czasy były zupełnie inne niż teraz. Dużo jeździło się na wiece i spotkania, roznosiło się ulotki, wieszało się plakaty, często ręcznie robione. Były to inne kategorie niż obecnie. Sama kampania była inna niż...
Nasze plakaty miały swój charakter. Wyróżnialiśmy się spontanicznością i szybkimi reakcjami. Mieliśmy taki system, że jeśli coś zostało powiedziane w radiu i chcieliśmy na to zareagować, to nie mieliśmy innej możliwości jak to, że na przykład dwie godziny później na mieście pojawiały się plakaty mówiące, że to jest kłamstwo albo prawda – w zależności od tego, jak było. Reakcje tego typu były szybkie. Mieliśmy w różnych mieszkaniach w Lublinie drukarnie, sitodruki po prostu. Wystarczyło zadzwonić i wszystko było gotowe. Tam...
Mama świętej pamięci [Janusza], pani Izabela Rucińska osoba delikatna i bardzo szczupła, [pochodziła] z Wilna, dobrze wiedziała, czym Rosja śmierdzi. Więc ona oczywiście zgodziła się na to, żeby ta drukarnia tam [najpierw w mieszkaniu, potem piwnicy] była. Ale znaleźli się przez to w pewnym kłopocie finansowym, bo żeby drukarnia mogła spokojnie działać, trzeba było zwolnić pokoje zajęte przez lokatorów. Janusz pracował w bibliotece, pani Iza miała jakąś skromną rentę, i w tej połowie domku wynajmowali chyba dwa czy nawet trzy...