Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Wyjazd do Izraela po wojnie - Henrika Shvefel - fragment relacji świadka historii z 5 lipca 2017

Ja skończyłam gimnazjum w Lublinie, ale zostały mi, zdaje się, coś dwa tygodnie, że trzeba było nagle wyjechać. Ale nie wiem, świadectwo mam, ale na ile ja pamiętam, bo ja się w międzyczasie też zaczęłam uczyć krawiectwa. Bo jak była dyplomowana krawcowa, to wolno mi było maszynę zabrać ze sobą, przewieźć, i to było bardzo ważne, przywieźć do Izraela maszynę do szycia. Nie ważne, że później nie wiedziałam co z nią zrobić, bo ja nie szyłam. Później ta maszyna była, to był Singer, taki ciężki Singer, później sobie kupiłam, żeby mieć dla dzieci na poprawki, a ja w Izraelu też się uczyłam szyć, dla siebie. To była taka szkoła szycia i kroju.

[O czym myślałam, kiedy musieliśmy opuścić Polskę?] Dlaczego pani cały czas myśli, że ja myślałam? Nie myślałam! Zupełnie nie. Co przyszło to poszło, i tak. Nie myślałam. Jak się myśli, to się cierpi. Nie chcę cierpieć, to nie chcę myśleć. Ale jak teraz sobie przypominam jak przyjechałam i zaczęłam pracować u krawcowej, bo to była pierwsza rzecz to co umiałam, to ona mnie posyłała co raz, żeby odnosić roboty.

Widocznie za bardzo nie umiałam nic robić, ale mnie posyłała. Ja kiedyś poskarżyłam, i to była bardzo przyjemna pani, to było na ulicy znanej, „Dlaczego ona mnie ciągle posyła tylko?” „Bo trzeba ją wydać za mąż. Jak ona będzie odnosić roboty, to może się komuś spodoba”. A później od razu zaczęłam się uczyć, nawet jak to już pracowałam niby, to się zaczęłam uczyć kreślarstwa, i skończyłam ten kurs kreślarski. I nawet zrobiłam projekt jakiegoś mieszkania, tylko zapomniałam w ubikacji zrobić okno, ale to, bawiłam się, to też mnie przeważnie posyłali do urzędu, żeby dostać pieczątkę, że wolno budować. Żeby dostać pozwolenie. Ja byłam od posyłków, tu i tam, ale mi to w ogóle nie przeszkadzało, naprawdę mi nie przeszkadzało, bo ja lubię poznawać ludzi. W ogóle mi nie przeszkadzało.