Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Stosunek AK do Żydów - Henryk Kozłowski - fragment relacji świadka historii z 1 lutego 2008

W organizacji, naszej, AK-owskiej- o tym nie mówiłem- stosunek do mniejszości narodowych był moim zdaniem bardzo dziwny. Nie chcę tu określać, nie chcę dyskutować, nie chcę na tą organizację absolutnie nic złego powiedzieć. Walczyła z Niemcami, z faszystami niemieckimi, to była sprawa podstawowa.

Nie mówiłem naszej organizacji AK-owskiej, że jest u mnie Miriam, ponieważ zdarzył się wypadek.

Chłopak 18 letni ukrywał się w Dębowcu. Dziś już wiem u kogo i dlaczego to ukrywanie zostało przerwane. Jakiś czas u nich był. Ale bali się o rodzinę i kazali mu odejść. Rodzina Sz., tak się nazywali. On zaczął szukać miejsca, żeby się gdzieś zaczepić. Chłopcy grali w karty, oczywiście przy lampie, bo nie było światła jeszcze wówczas, światło otrzymaliśmy tutaj daleko po drugiej wojnie światowej. I coś mignęło im przed oknem. Pijani nie byli, wyskoczyli, złapali. A to był obywatel polski narodowości żydowskiej z Urszulina. Gidala miał na imię. Już prawie dorosły chłopak. Znałem, bo to sąsiedzi moi byli. Na drugi dzień spojrzałem - pod posterunkiem chłopaki z AK. Znałem ich. Podchodzę, pytam, co tu robicie? A, powiadają mi, złapali Gidalę i przyprowadzili go na posterunek policji granatowej. Ta policja odwiozła go do Cycowa i oddała żandarmerii. Po przesłuchaniu wyprowadzili go na plac, gdzie kopcowano ziemniaki na jesieni, i tam zamordowali. Ja to wszystko znałem, widziałem, przeżywałem.

Jak mogłem mówić, że u mnie jest przechowywana, że opiekujemy się małą Żydóweczką? Jak oni by to potraktowali? Trudno mi powiedzieć. I dlatego po wojnie też o tym nikomu nie opowiadałem. Mama, świętej pamięci, też nie mówiła.

Tego Gidalę niepotrzebnie... Nie wiem, co im strzeliło do głowy. Trzech ich było, grało w karty.

Znam nazwiska przecież. Antek M. był w AK, a tych dwóch nie. Antek zginął później, też tak brzydko. Ogólnie mogę powiedzieć, że ludzie, którzy mordowali, okradali, długo nie pożyli. Ja żyję dlatego, że nikomu między oczy nie strzeliłem. Pomimo, że byłem w AK, byłem w wojsku, a w wojsku różnie, spotykaliśmy i bandy itd. Widocznie nie było potrzeby, żeby komuś strzelać między oczy. Też bym nie żył. To już chyba jakieś nadprzyrodzone przeznaczenie, że ten który morduje, sam zginie. I to szybko.

Dwaj pozostali wyjechali na Zachód. K. się nazywali. Niemieckie nazwisko, ale to Polacy byli.

Mieli ładne gospodarstwo.