Miriam - Henryk Kozłowski - fragment relacji świadka historii z 1 lutego 2008
Dziewczynka pochodziła z Wereszczyna. Tam mieli sklep i dom. Tyle tej mniejszości było żydowskiej w Wereszczynie. Były targi, jak w Urszulinie obecnie. Można było żyć z handlu.
Stosunki pomiędzy Polakami a Żydami były, jakie były.
Nie szukała wcześniej innego miejsca. Do nas przyprowadził ją Grajek, komendant. Nic nie miała.
Tylko sukieneczkę białą z czerwonymi klinami. Gołą główkę. Ciemna blondynka. I więcej nic.
Zaraz ludzie byli ciekawi, pytali, a ileż my za to wzięli od niej. Czy można za pieniądze ratować komuś życie? Ja uważam, że nie. Rodzina Miriam - wszyscy, tak mi powiedziała, wszyscy zginęli w Wereszczynie. Imion rodziców Miriam nie znam.
Była u nas 3 miesiące.