Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Represje i prześladowania Żydów w czasie okupacji niemieckiej - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii z 4 listopada 2017

Po tym marszu śmierci była ogólna zgroza. Bo to były rzeczy, o których nikt nie słyszał i nie wyobrażał sobie. Przecież wkrótce przed wojną i w pierwszych czasach wojny, ludzie się przygotowali, społeczeństwo cywilne przygotowało się do wojny, do wojny podobnej do I wojny światowej. To znaczy, że wojsko będzie walczyło, ludność cywilna będzie cierpiała z głodu, z niewygód, może wygnania, ale nikt nie myślał w kategoriach ludobójczych. Tak że ten marsz śmierci był jak gdyby pierwszą zgrozą, którą trzeba było przełknąć. A może oszukiwać się i mówić, że to było jakieś coś, jakieś… Ale dosyć szybko zaczęły się inne sankcje. Bo Niemcy zaczęli wywieszać różne zawiadomienia, że Żydom nie wolno tego, nie wolno tego. Nie wolno otwierać sklepów. Trzeba było przekazać sklepy. I wtedy zaczęły się takie autokradzieże, zaczęto wykradać ze sklepu, że to już było znakiem, że nie ma już tej stabilizacji. To znaczy, że nie wiedziałeś co będzie dalej. Dzisiaj był taki rozkaz, jutro taki rozkaz.

Godzina policyjna dla Żydów. Zaczęli łapać ludzi na ulicy, zaczęli golić brody. To wprawdzie stopniowo, ale to była dosyć taka ciągłość różnych represji… Nie wolno Żydom chodzić na chodnikach. To jeszcze jak mieszkaliśmy w naszym domu.

Jeszcze przed getem. To znaczy to był trzydziesty dziewiąty, najwyżej początek czterdziestego roku. Już łapali ludzi do robót. Już mój dziadek wrócił do domu i pół brody miał obcięte. To jest przecież takie ubliżenie, to jest takie okropne poczucie.

Nie tylko jako człowiek, ale jako Żyd, bo to jest część świętości, którą ci wydzierają. I zaczęło się. I wtedy powstał ten Judenrat, który miał przystawiać te stawki ludzi do pracy. I nie wiadomo było co będzie. I dzieci nie chodziły do szkoły, to się kręciły. I potem przyszła ta opaska, którą trzeba nosić. I wtedy były znowu restrykcje. Tu nie wolno chodzić, ta część Hrubieszowa nie, tamta tak. Ludzie nie mieli pracy, ludzie nie wiedzieli co będzie jutro. Tak że zamieszenie i lęk taki z góry, nieokreślony, tylko lęk przed niewiadomym był bardzo ciężki. Był bardzo ciężki. Ja nie wiem czy młodzież nie uciekała gdzieś. Może to było jeszcze za wcześnie. Bo ja tylko pamiętam, że jak byliśmy w gecie, że młodzi ludzie chcieli uciec w lasy. Ale u nas dookoła były lasy i była partyzantka, ale nie chcieli Żydów przyjmować. To jest inna rzecz. Tak że to było takie… To była pułapka ze wszystkich stron. Z tym, że, ja już to nieraz zaznaczyłam, jak już byliśmy w ostatnim stopniu, to znaczy w obozie koncentracyjnym, gdzie się już wiedziało, że nie ma ucieczki stąd i nic nie można zmienić, bo jesteśmy zupełnie uzależnieni absolutnie od Niemców, to z drugiej strony wiedzieliśmy, to nie ma co robić. I tak nie zostaniemy przy życiu. Tak że był taki jakiś letarg wtedy. Ludzie szli do pracy, zostali bici, zostali zabici. Już nie było takiego ludzkiego uczucia. Jak byliśmy jeszcze w naszych domach, jak zaczęła się wojna, nikt nie myślał przecież, że dojdzie do takiej degradacji ludności. I człowiek starał się indywidualnie znaleźć jakieś wyjście właśnie z tej pułapki w każdej sytuacji. W obozie nie, w obozie już wszystko było automatyczne. I dlatego ludzie byli zupełnie tępi wtedy.

Relacja z 4 listopada 2017

Słowa kluczowe