Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Powrót do Polski i praca propagandowa z miejscową ludnością - Anatol Binsztok - fragment relacji świadka historii z 29 lipca 2006

Przeszliśmy do Polski. Mnie ściągnęli z frontu i dali mi robotę wśród miejscowej ludności. Dali mi plakaty różne z fotografiami rządu, które Stalin przygotował dla Polski. Miałem do dyspozycji kino – nieme kino. Była gazeta dywizyjna. Moim zadaniem było zebrać na wsi chłopów i sołtysa, żeby im wytłumaczyć, że nasza armia nie jest armią bandytów, nie rabuje. Nie zawsze tak było – ja nie widziałem, żeby rabowali, ale różnie było. Pytam, czy są pytania – ze strachem pytałem, ja się bardzo bałem i miałem rację. Jeden podniósł rękę. Mówi: „Wy mówicie, że wy wyzwalacie i tak dalej, a mnie zgwałcili córkę”. To mnie zatkało. Zatkało mnie, nie mogłem nic powiedzieć, nie miałem słów i nie wiedziałem, co powiedzieć. To powiedziałem byle co. To znaczy powiedziałem, że to są żołnierze, którzy już tyle lat bez domu są. Młode chłopaki, zdrowe, oni cztery lata już nie widzieli kobiety, to się może takie coś zdarzyć. Zdarzyło się nie raz. Jak poszedłem do mojego dowódcy, złożyłem mu raport, powiedziałem: „Ja bym prosił, żeby mnie zwolnić z tej funkcji” – tak dokładnie powiedziałem. On mówi: „Myśmy dali rozkaz, żebyś to robił”. A ja powiedziałem: „Jak daliście rozkaz, to dajcie mi tekst, co ja mam powiedzieć im.

Napiszcie mi, co ja mam im powiedzieć”. I on mówi: „Dobrze, to ci powiem zaraz, co masz powiedzieć. Powiedz im, żeby zebrali jutro tych wszystkich chłopów, zrobimy pokazowy sąd”. Znaleźliśmy tego żołnierza i jego skazali na karę śmierci. Ten dowódca płakał. Mówi: „Szkoda mi żołnierza, ale musimy to zrobić, żeby ludność widziała”. I to było w prasie. Okazało się, że ten żołnierz nie był z naszej jednostki, tylko z karnego batalionu, [składającego się z] tych, których wypuszczano z więzień, żeby odkupili swoją winę na froncie. Taki żołnierz jak został ranny, to się wymazywało wszystkie jego grzechy z więzienia.