Przedwojenne przysmaki - Halina Chamerska - fragment relacji świadka historii z 18 marca 2004
Poza kulebiakiem – to nie pamiętam nic takiego specyficznie lubelskiego. Zaraz, no przecież cebularz! To był i przed wojną, ale tak więcej... Dobra cukiernia to był Rutkowski, czyli dzisiejsza Lublinianka, ale jakiejś dobrej restauracji to nie przypominam sobie, wiem że bracia mojego szwagra jeździli do różnych restauracji w pobliżu Lublina, ale takich raczej gospód wiejskich, na różne takie przysmaki lubelskie, a w Lublinie nawet nie umiałabym wskazać jakieś restauracji, cukiernia – to Rutkowski – była najlepsza.