Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Powojenne stosunki z Ukraińcami - Bolesław Polaczkiewicz - fragment relacji świadka historii z 8 lutego 2008

Dziesięć czy jedenaście lat temu, jak ojciec jeszcze żył, to byliśmy tam [pod Włodzimierzem Wołyńskim]; to jest zaraz za Włodzimierzem, to już Włodzimierz wchłania tą osadę. Osada składa się z takich samych drewnianych domków, tam nie ma nic murowanego. To było w takim starym stylu, jak tutaj, jak u nas. [Ojciec] nie mógł znaleźć [tego domu, w którym mieszkali i ukrywali Żydów], bo tam się poprzestawiało wszystko, ale ja jakbym [teraz] pojechał, to bym jeszcze poznał ten dom. Nie byliśmy wtedy w tym domu, bo się trochę bał tam zachodzić¼ Ja chciałem koniecznie wejść do tego mieszkania, zobaczyć gdzie oni tam siedzieli, bo to przecież na pewno niezniszczone. Ja bym tam wszedł, chciałem zobaczyć w jakim to [się działo] miejscu, żeby mieć wizję, bo tak mam tylko [pewne swoje] wyobrażenie jak wyglądało to ich przeżywanie.

Mówię: „wejdziemy do tego domu, co się martwisz, ja będę gadał” – „nie, nie, nie!”. Ojciec się zdenerwował – bo gdyby się nie zdenerwował, to on by tego też nie powiedział, czułem to – ale on się zdenerwował i wtedy mi wygarnął, że [Jacek Grębecki] tu był prokuratorem czy kimś i on tych Ukraińców trochę przetrzebił za te różne takie właśnie pewnie donosy, czy tam coś. Tylko miał ich na oku. I tutaj go pamiętają i ojciec nie chciał „za Chiny” tam wejść do tego domu.

Przecież ja już w niejednym domu [ukraińskim] byłem. Ale tu, [do tego domu], to nie [pozwolił wejść]. I tylko obejrzeliśmy z zewnątrz i odjechaliśmy.

A jak wujka zabili – brata dziadka – pojechaliśmy do tej rodziny, to tam żeśmy weszli bez problemu, tam się nie bał. Dlatego dziadek zawsze był w lesie. Był z nimi rzadko kiedy, jeżeli mógł, to coś przynosił, bo wiedział, że są [ukryci Żydzi], ale [nie mógł być w domu], bo Ukraińcy by go zabili. To była taka nagonka, wojna była. To przez Niemca, bo Niemiec im [Ukraińcom] obiecał wolną Ukrainę, a ci nacjonaliści ukraińscy zaczęli ją sami czyścić z Polaków. I to tak było, [że] kto gdzie wpadł w ich ręce to zginął. I tak właśnie zginął brat tego Franciszka. Tutaj mieszkał w Widzowie, zaraz za Bugiem, rzut kamieniem, z granicy widać ten dom.

Zofia Życzyca: Dziadek [Franciszek Strójwąs] ukrywał się [w czasie wojny] dlatego, że [on i jego brat] pożenili się z Ukrainkami, a oni byli Polakami. I jak Ukraińcy wpadali [do domu wujka], to żonę zostawili przy życiu, a jego zabili. Żeby ta dziewczynka, [jego córka] nie schowała się pod balię, to też by ją zabili.