Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

O sobie - Marianna Krasnodębska - fragment relacji świadka historii z 25 października 2007

Do szkoły podstawowej chodziłam w Piaskach, potem zdałam do kanoniczek w Lublinie, ale tylko niecały rok tam chodziłam, później wróciłam do Piask i tam skończyłam szkołę średnią handlową.

Mam wykształcenie średnie. Po wojnie chciałam się dalej uczyć, ale nie mogłam, dlatego że musiałam się zająć rodzicami. Czterech braci mi zginęło podczas wojny; dwóch zostało zamordowanych w Oświęcimiu, a dwóch esesmani zabili. Ojciec był więźniem Majdanka. Przeżył, ale stracił zdrowie. Mama po tych wszystkich przejściach, ciężkie było życie w czasie okupacji, zachorowała. I musiałam się opiekować nimi. Po wojnie były bardzo ciężkie czasy, zwłaszcza dla członków Armii Krajowej. W Piaskach nie miałam szans dostać pracy, bo nazywali nas „zaplutymi karłami reakcji”. Jeszcze miałam dwóch braci, to ci bracia też nie mieli pracy i przenieśli się do Lublina, także cały ciężar opiekowania się rodziców spadł na mnie. Miałam jeszcze siostrę, której mąż był w czasie wojny, w 1939 roku, ranny i potem podupadł na zdrowiu, nie mógł przyjść do siebie, były ciężkie warunki, umarł. Zostawił czworo dzieci malutkich, najmłodsze miało półtora roku, i też musiałam tej siostrze pomagać. Ona poszła do pracy a ja się zajmowałam jej dziećmi i rodzicami. Także, ja nie pracowałam zawodowo w Piaskach. Prowadziłam jakiś czas, ale to krótko było, sklep. Potem nakładali duże podatki, domiary, bo dążyli do likwidacji prywatnej inicjatywy i trzeba było sklep zlikwidować. Powstawały spółdzielnie kolosy, Samopomoc Chłopska, Centrale jakieś, także ja tam pracy nie dostałam. W 1950 roku wyszłam za mąż. Mąż studia kończył w Poznaniu i tam dostał pracę, a ja wyjechałam do męża. Stamtąd przenieśliśmy się do Leszna Wielkopolskiego. Mieszkaliśmy tam pięć lat. Miałam dwoje dzieci małych, mąż tylko pracował, ja nie pracowałam. Po tej odwilży, po śmierci Stalina, po tych stalinowskich czasach wróciliśmy z powrotem tutaj, bo wcześniej też mąż nie mógł tutaj nigdzie pracy dostać.

Mieszkaliśmy dwa lata w Piaskach. Rodzice męża mieli plac budowlany w Lublinie, dali mu go, a mnie ojciec dał część majątku, jaka przypadała na mnie. Ja to sprzedałam i za te pieniądze żeśmy sobie dom wybudowali. Już nie pracowałam. Ogród miałam, dom i dzieci.