Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Nakarmiłam partyzantów podpłomykami - Genowefa Szewczyk - fragment relacji świadka historii z 7 września 2019

Przyjechali jacyś partyzanci, gdzieś pięciu ich przyszło i mówią, że chcą jeść. Miałam ze szesnaście lat już, piekłam chleb. Ja mówię: „Co ja wam dam jeść? Ja was nakarmię”. Tam się pali w piecu, patrzę, już trochę łyse to podniebienie, białe się robi.

To ja biorę tego ciasta, utulałam, na łopatę, rozklepałam na cieniutko. Wygarnęłam tak, wyszurałam kociubą do czystości, żeby się nie bardzo uwalało w popiele i tam te podpłomyki piekę. Jest ich pięciu czy sześciu, to ja sześć piekę. Napiekłam, wzięłam szmatę, obtarłam ten popiół, posmarowałam z wierzchu śmietaną, u nas nie brakowało śmietany, bo myśmy mieli dwie krowy, po parę łyżek włożyłam śmietany do tego podpłomyka, a oni się tak przyglądają i ja mówię: „Rwijcie sobie rękami”, a kto widelce miał. „Rwijcie, maczajcie w tej śmietanie i jedzcie”. I oni tak patrzą na mnie, ale ja im tak powiedziałam, oni tak zrobili, te podpłomyki zjedli. Jeden gdzieś był z Wrocławia, nazywał się Szkatuła, bo mi dał adres, Leszek taki Szkatuła, z Wrocławia. Nazywali go „Goły Adam”, pytam się, jaki ma pseudonim, a on mówi, że „Goły Adam”. Nie miał włosów wcale, taki goły był na głowie i tak go nazwali „Goły Adam”, a on był Leszek. Ja nie wiedziałam, tylko mi zostawił adres i dopiero ja zobaczyłam, że on się nazywa Leszek Szkatuła. Ja się bałam, że jak oni tacy głodni, jak się najedzą tego gorącego, to mogą skrętu kiszek dostać. Mówię: „Pomału jedzcie, bo wy takie głodne”. „A, cholera nas tam nie weźmie”. Mówię: „Nie pijcie wody”, tylko czarną kawę im dałam, bez cukru, gorącą. Oni wypili po kubku czarnej kawy, pogłaskali się po brzuchach: „Będziem żyć” i poszli tam gdzieś w kierunku lasu.