Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Wypas krów - Henryk Wilczyński - fragment relacji świadka historii z 18 maja 2017

Ja jako najstarszy [musiałem] rano wstać, krasulę na sznurek, tu były fosy, przy tej szosie, bo tą szosą to jest stąd jeszcze kawałek, było tej szosy, ja wiem, ze dwieście metrów, to to były fosy i w tych fosach się pasło. Musiałem popaść tę krowę i do szkoły trza było chodzić. Do szkoły niedaleko miałem, na skróty koło cmentarza. Ja byłem najstarszy i to moje zadanie było. A krowę to miałem dobrą, bo jak mnie chłopaki chciały zbić tam za byle co, to ja koło łba jej tylko stanąłem,na sznurku ją trzymałem, mówię: „Nie łaź, bo cię krowa ubodzie”. To któren się bał, to nie przyszedł, a któren się nie bał, no to tam go rogami gdzieś stuknęła dobrze.

Tu pole było, no i to pasłem tę swoją krowę i wuja krowę, a taki był wuj drugi, szedł, ja widzę z daleka, że on idzie w pole, a były ściernianki takie, koniczyna zasiana jeszcze w zbożu, później zboże skoszone, to odrosło i tę krowę tam żem pasł. I on szedł, z daleka widział, że ja pasę. To było pole jego, tego stryja, on przyszedł, zawsze miał płaszczyk taki jasny, bo on był sekretarzem w gminie w Żółkiewce, jasny płaszczyk, laseczkę w garści i machał tą laseczką. Przychodzi koło mnie: „Pasłeś na mojej koniczynie krowę”. Ja mówię: „Wuju, nie pasłem, na swojej”. „Pasłeś krowę”. A ja tu widzę, że nie przelewki, że mi wleje ze dwie laski. Stanąłem przy łbie tej krowy, a krowa go zajęła od spodu, to wszystkie guziczki poszły wyrwane i już odszedł ode mnie, już więcej nie przyczepiał się do bicia.

Jak już krowę napasłeś, to mogłeś na fajerce pojeździć. To są na kuchni obręcze takie żelazne, robiło się drut taki długi, on był tak zagięty i na tym się jeździło rzekomo. Jak puścił fajerkę, aby prosto i pchał tę fajerkę, i leciał za tym, i mówił, że jeździł na fajerce. To była taka zabawa.