Po wojnie - Józef Pomorski - fragment relacji świadka historii z 11 września 1994
Po wojnie Szlomo wyjechał do Bełżyc do siebie do domu. W Bełżcach pozostawił trzy domy.
Pojechał do domu, nie wiem, czy szukać jakichś skarbów, co pozostawił. I niestety tam go spotkało nieszczęście. Zabili [go]. Był jarmark. On wyszedł na balkon i ci ludzie, co byli na tym jarmarku widzieli. Cały rynek w Bełżycach był pusty... Szlamka, Szlomo, Szlomo.
Jak wyzwolenie przyszło, co mieli ze sobą, z czym przyszli, to i z tym poszli. Przyszli do Lublina.
Mieszkałem razem z nimi na Lubartowskiej. Nie miałem mieszkania. Tu był ósmy a teraz jest czternasty numer. Mieszkania 31.
Pres Jan vel Kończyński [syn] prowadził sprzedaż-skup pierza. Później jedna z tych panienek [chodzi o Reginę-Rywkę i Hannę-Chanę] wyszła za Henryka Presa [Hanna-Chana]. Natomiast krawiec Zylbernacher Moszek żył już z żoną w Izraelu. Nie pamiętam imienia żony. Regina to znaczy Rywka Giwercer jest w Chicago. Pisać nie pisze. Ale pozostali pisali, poza tym krawcem - starszy człowiek.
[Wyjechali] po puczu w Kielach. Gdzieś w 1950, 1951. [roku] Jak byłem w Monachium, Henryk [Chaim] wspominał, że jego brat pisze wspomnienia. To było bardzo ciekawe. Pisałem do Hanki [Chany] list, żeby mi ją przesłała. Nie mam jeszcze odpowiedzi. Są trudności z wydaniem. U nas byśmy wydali jego wspomnienia, bo raz że to jest los Żyda w okresie ciężkim, tragicznym, a poza tym pamiątka o likwidacji obozu w Kraśniku...