Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Aresztowanie ojca przez UB - Stanisław Trzeciak - fragment relacji świadka historii z 7 lutego 2008

Miałem też pierepałki, bo mnie wyrzucono ze szkoły. Nie wiedziałem, dlaczego. No i potem po latach się domyśliłem, dlaczego. Ojciec był w 1949 roku pierwszy raz aresztowany przez UB. Po nie wiem jakim czasie, ale przynajmniej półrocznym, wypuścili go i wrócił. Na całym ciele był żółty. Więc nie wiadomo, co to było. Siedział w celi trzy piętra pod ziemią, przy czerwonym świetle. Myśmy znaleźli tam UB-owca, który ojcu donosił po kawałku kiełbasy. Myśmy za ten kawałek dawali całą siatkę pięciokilową najlepszych wędlin, jakie tyko były, a on tyle, co po schodach ojciec wszedł na przesłuchanie mógł zjeść, tyle dostawał. No ale też była jakaś pomoc. W UB nic nie wskórali, więc szukali kogoś z tych terenów, właśnie na których myśmy mieszkali, jakiegoś UB-owca, który zgodził się oskarżać ojca o współpracę z Niemcami. No i groziła ojcu kara śmierci. Mama szukała po całej Polsce adwokata, który by się zgodził na obronę. Na maślankę nas nie było w ogóle stać, bo to miliony trzeba było zapłacić mu, żeby się podjął. Podjął się tutaj w Lublinie, Żmigrodzki adwokat, i powiedział mamie wprost, że 100 tysięcy prokurator, 100 tysięcy sędzia, 100 tysięcy on, bo musi zostawić w domu, bo w razie czego, jak go zamkną, musi rodzina z czegoś żyć. Bo mówi: „Świadkowie są nieważni, bo przychodzą z wyrokiem na salę.” Jak on to załatwił, nie wiem. No bo zeznawał generał Skała, zeznawali AK- owcy, no ale nawet tego nie słuchali, bo oni przyszli, wzięli pieniądze, trzeba było inaczej to odkręcić. Ojciec tutaj siedział na Zamku, bo przywieźli go na miejsce przestępstwa, jak oni to mówili, no i sprawa była w Lublinie. Z Lublina wyszedł. Całe szczęście. No, ale myśmy zostali goli i weseli. Bez niczego. Bo mieliśmy drewno na budowę domu. To wszystko trzeba było sprzedać. Mieliśmy konie. Też... to wszystko poszło na obronę wtedy ojca.