Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Rewizja w czasie wojny - Natalia Stachura - fragment relacji świadka historii z 17 lutego 2011

W '44 roku mój tata zmarł, miał pięćdziesiąt jeden lat, ja zostałam z chorą mamą.

Tata zmarł 17 czerwca, a 29 czerwca, na Piotra i Pawła, Niemcy u nas zrobili taką straszną rewizję. Brat dostał rozkaz, żeby wysadzić tory w Minkowicach, bo Niemcy już uciekali, wywozili wszystko i trzeba było im utrudniać wyjazd. I on z kolegą zostali wydelegowani, żeby wysadzili ten pociąg w Minkowicach, to na Piotra i Pawła było, świętowało się wtedy, to było święto kościelne – i oni poszli w nocy i wysadzili ten pociąg. I on wrócił do domu. Miał tam dwadzieścia kilka lat, to też taki mądry – rzucił pistolet i granat pod poduszkę i położył się spać. Po śmierci taty było świeżo i byłam taka niespokojna, wstałam rano, może o czwartej, i wypuściłam krowy, patrzę – od lotniska jedzie samochód z Niemcami do wsi. Więc ja biegiem do domu, mówię: „Marian, Niemcy jadą do wsi.”, wyszłam na podwórko, on spodnie na siebie włożył, złapał tą broń i wyleciał, nie wiedziałam nawet w którą stronę on poleciał. Oni [najpierw] skręcili do sołtysa. [Po chwili] już nasz dom otoczony, już mieli namiar na [brata]. A u nas w ogóle cały oddział miał skład broni, taka była szopa, w której był wykopany dół, [w nim] skrzynka, bo i długa broń była tam schowana, przykryte [to było], później drzewo się rąbało, te wióry [to pokryły], [ale Niemcy] tam nie szukali. A w domu rewizja, wszystko powywalali. I jeden Niemiec tylko pilnował mnie przy tej rewizji, a reszta [była] w domu, w stodole to bagnetami kłuli snopki. I ja później wychodzę, patrzę, mój brat leży u sąsiadów na podwórzu. Zaczęłam płakać, ten Niemiec zobaczył, ale nic się nie odzywał, tylko drugi Niemiec przyszedł i pyta się, czy coś znaleźli. On mówi, że nie, nic nie znaleźli tutaj i właściwie to wszystko. Z szafy wszystko powyrzucane, z szuflad powyrzucane, wszystko na środku mieszkania. Za szafą wisiał mapnik – też mój brat tak mądrze sobie schował na ścianie szafy z tyłu – i ten Niemiec to znalazł. I ja zauważyłam, że [jak] ten drugi Niemiec wszedł, to on za siebie wziął ten mapnik. No i jak powiedział, że nic tutaj nie znaleźli, to tamten wyszedł, a on ten mapnik wziął, rzucił za piec – taki duży kaflowy piec stał – i mówi: „Na przyszłość proszę lepiej chować”. I myśmy się tak zastanawiali cały czas, kto to był. Domyślaliśmy się, że może z ruchu oporu jakaś wtyczka. Mój brat wtedy pracował już w zakładach tytoniowych jako inspektor rejonowy, miał delegację na całe województwo, mógł jeździć na pomiary, na szacunki i tak dalej, on to robił służbowo, ale równocześnie dla ruchu oporu on dostał to zlecenie. I ten Niemiec mówi tak: „To było fałszywe oskarżenie, dlatego że on pracuje w zakładach tytoniowych”. No i sprawdzili, pracuje w zakładach tytoniowych – to jakiś następny cud był, że jego wtedy zostawili, nie wzięli, tylko pojechali. Na drugi dzień on jedzie do pracy rowerem i koło zakładów mięsnych na Turystycznej patrzy – stoi grupa tych Niemców, co u nas byli na rewizji i stoi ten Niemiec, który go tam uwolnił. I na to brat się zatrzymał, zszedł z roweru i czeka na swoją kolejkę, kiedy go będą legitymować.

A ten zobaczył go i każe mu jechać – kazał mu pojechać i on pojechał do pracy. Tak że później szukaliśmy powiązania skąd i kto to był. [Na lotnisku] w Świdniku pracowali cywilni ludzie i podobno brata oskarżył jakiś pracownik, który mieszkał w Zemborzycach i powiedział, że on widział, jak on szedł ten pociąg wysadzić. No, ale ten [Niemiec później] powiedział, że to nieprawda, bo on pracował w firmie, która była pod zarządem niemieckim. I tak szczęśliwie to się [skończyło].