Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Kilka moich lat przygody z nowymi lubelskimi gazetami - Lech Przychodzki - fragment relacji świadka historii z 13 sierpnia 2008

W [19]90 roku powstawał tutaj „Dzień”, pierwsza prywatna gazeta w Lublinie. Jej szefem został, nieżyjący już, Andrzej Pawluczuk. Andrzej, który miał ze mną kontakt na bieżąco, któregoś dnia zadzwonił do mnie do szkółki do Namyślina. [¼¼] : „Może byś się jednak zdecydował rozstać ze szkołą i przyjdź robić gazetę.” Z jednej strony było to mocno kuszące. Z drugiej strony ja jeszcze wtedy nie bardzo umiałem robić gazety. Bo pisanie gdzieś tam do podziemnych pisemek jest zupełnie czym innym niż zawodowe robienie, i to codziennej gazety na dodatek. Natomiast stwierdziłem, że właściwie można. Problem polegał na tym, że posypał mi się mocno kręgosłup nad Odrą, ze względu na fatalny klimat, brak zim i tak dalej. Więc stwierdziłem, że może się polepszy jak się tu wróci, dlatego nie dokończyłem roku szkolnego. Koleżanka za mnie wzięła ileś godzin już do końca czerwca. A chyba 1. maja, czy też 30. kwietnia w [19]90 roku wylądowałem w Lublinie. No i tak się zaczęło kilka moich lat przygody z nowymi lubelskimi gazetami, które powstawały i padały, powstawały i padały. Tak gdzieś 3 lata chyba.

Na pewno najfajniejszą gazetą, jaką robiłem etatowo był „Tygodnik Współczesny”, który tutaj powstał w [19]90 roku w listopadzie bodaj, i dojechaliśmy do września następnego, czyli [19]91.

Pierwszą redakcję miał w regionie Solidarności przy Królewskiej, drugą tutaj przy Grodzkiej 7.

Przenieśliśmy się przy zmianie sponsora. I myślę, że była to najciekawsza ekipa. Zresztą przecież kilkoro z ludzi do dzisiaj działa, pisze w Polsce. Marek Garbacz w „Gazecie Polskiej”, Wiolka Krasnowska, od „Super Expressu” po telewizję się włóczy. Chował nas wszystkich Kajetan Wojtysiak. Wspaniały, też już nie żyjący człowiek, który miał serce zawsze dla młodych dziennikarzy i miał talent do wyszukiwania tych młodych dziennikarzy. Więc ta ekipa prawie rok pracowała. Potem to już były takie tutaj pomniejsze i niezbyt ciekawe gazety. Codzienne czy dwutygodniowe. Ale potem ten boom na prywatne gazety gdzieś w [19]93 się skończył. Zostało to, co właściwie było i tak w [19]90. roku, więc dla mnie zabawa w Lublin właściwie straciła sens.Nowe gazety w Lublinie padły. Te, które są, ze względu na to, że są jakie są, interesowały mnie trochę mniej. Tam za mało można zmienić, za mało można zrobić swojego. Zrobiłem sobie taki okres postoju.