Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Cerkiew i prawosławni w Tyszowcach - Feliksa Taranowicz - fragment relacji świadka historii z 5 września 2014

Kiedyś cerkiew była na Zamłyniu i tutaj też była, za internatem, jak droga do cmentarza, do plebani. Kiedyś to była drewniana plebania i tam mieszkał organista, organistówka [była], plebania była tu gdzie siostry zakonne. Między organistówką była droga do cmentarza, a cerkiew była więcej po lewej stronie. I tam właśnie te drzewa i takie to podniesione, to tam gdzie ten budynek, kiedyś szkoła rolnicza była, stoi ten budynek, to właśnie w tym miejscu mniej więcej była cerkiew. Na Dębinie było bardzo dużo [prawosławnych]. Prawosławni mimo to, że walki potem pędzili z Polakami, to byli ludzie uczciwi. Pamiętam taki okres, byliśmy dziećmi jeszcze i [był taki pan] nazywał się Trochimowicz, [miał] przezwisko, nazywali go starosta, bo był bardzo bogaty gospodarz. Zawsze z tatą konie kuł, wszystko robił; wozy. Zawsze zapraszał na święta, na Boże Narodzenie, do nas oni [też] przychodzili. Nie byłam nigdy na tej uroczystości, dlatego, że tato zapraszał starsze dzieci, a myśmy zostawali. A że babcia mieszkała zaraz na drugiej stronie, w tamtych pokojach, to już babcia się nami wtedy opiekowała młodszymi, a starsze rodzeństwo zawsze chodziło. Także żyli w zgodzie. [Później] część ich powysiedlali. Kiedyś przyjechała ze Lwowa kuzynka tego Trochimowicza i zapytała się [o nasz dom], bo wiedziała z opowieści, gdzie Wołoszyn mieszka. Akurat zatrzymała się u takich Żukowskich na Dębinie, oni wiedzieli, no i kiedyś przyszła do mnie odwiedzić. Byli tacy, co potem przyjęli wiarę katolicką. No są na przykład z Machometów, ten Machometa, co mieszka tutaj po prawej stronie za mostem zaraz, pierwszy budynek, Jurek Machometa, to on z prawosławnych pochodził. Oni byli biedni, wujek się nimi opiekował, on przyjął wiarę katolicką potem i te dzieci też przyjęły wiarę katolicką, ale pasł krowy, pomagali temu wujkowi krowy paść. A krowy pasły się na Dąbrowie, tam gdzie jest Dom Pomocy teraz, po lewej stronie. Tam była Dąbrowa i tam wszystkie krowy, ze wszystkich ulic i posuchy były, i wypasali tam. Jeden brat jego w Tomaszowie mieszka, Józio na imię ma. Wykonywał usługi, takie grobowce robił, pomniki lastrykowe, z granitu. Zostało kilka rodzin, co przyjęli wiarę katolicką albo się żenili z Polakami albo Polki wychodziły za prawosławnych. Z mego męża rodziny, bo mąż pochodzi z Jarczowa, to jego dwie siostry wyszły za prawosławnych i we Lwowie zostały. Mężowie ich pracowali we Lwowie, w fabryce mebli.

Niektórzy domy sobie z tych [rozebranych cerkwi] pobudowali. [W tej cerkwi u nas] był magazyn zbożowy też. [To był budynek] cały murowany, ładna cerkiew. Bo wcześniej była cerkiew też jak się jedzie do Hrubieszowa, jak jest ten zakręt, tak po prawej stronie są takie ładne budynki. W tym miejscu była mniej więcej cerkiew, tylko troszkę dalej od szosy.