udostępnienie online najcenniejszych zasobów", życie codzienne, prasa Stosunek nowojorskiego „Nowego Dziennika” do wizyty w Polsce Gazeta mnie nie wysłała. Gazeta w ogóle się przeraziła, jak się dowiedziała, że ja już jestem w Polsce. Bo ja do nich wysłałam karteczkę, która zresztą przyszła już po moim powrocie. Oni w ogóle nie mieli pojęcia. Wiedziała moja kuma tak zwana, czyli moja redaktorka, która była moją bliską przyjaciółką. Ja jej powiedziałam dosłownie parę godzin przed wyjazdem, że mnie się udało psim swędem zdobyć...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "dziennikarstwo"
Nie wiązałem swoich planów z dziennikarstwem. Ja tego dziennikarstwa może nie czułem, nie czułem potrzeby pracy w dziennikarstwie. Dziennikarstwo traktowałem jako pewien człon propagandy i tak mi się rysowała zarówno prasa, którą mogłem obserwować tam w tym województwie warmińskim, olsztyńskim, do której miałem dostęp w czasach jeszcze szkolnych, jak i tutaj później, kiedy od czasu do czasu widziałem numery „Sztandaru Ludu” czy „Życia Lubelskiego”, mutacji „Życia Warszawy”. Niektóre artykuły mnie intrygowały, bardziej mnie ciekawiła prasa tygodniowa, powiedzmy, literacka bardziej czy...
Mój kolega ze studiów, Józef Wójcik, był zaangażowany w pracę Stowarzyszenia PAX, które wydawało pisma, między innymi „Słowo Powszechne”. Na początku 1956 roku pojawiła się możliwość [podjęcia] etatu dziennikarskiego w „Słowie Powszechnym” i ja ten etat otrzymałem, pracowałem chyba na etacie już po trzymiesięcznym okresie próbnym, bo to zawsze tak wtedy bywało. Byłem zaangażowany od czerwca 1956 roku do maja 1957. Czyli pojawiłem się [ponownie w Lublinie] w którymś z tych wiosennych miesięcy 1956 roku. To były olbrzymie przełomy w...
Po śmierci mojej mamy zostałam sama. W pewnym momencie [nie miałam też] pracy. Wycieczek było niewiele. Padły redakcje (był [to] świetlany czas restrukturyzacji). A pracowałam w różnych, [między innymi] w miejskiej gazecie „Stop”–popołudniówce dodawanej do „Kuriera [Lubelskiego]”–[oraz w] „Tygodniku Współczesnym” Musiałam więc na chwilę [pożegnać się] z dziennikarstwem. Nie wiedziałam, co [robić]. Szłam ulicą Marii Skłodowskiej[-Curie]. Zobaczyłam duży gmach, w [którym znajdowała się] filharmonia. [Pomyślałam, że] pójdę [tam], zobaczę. Może się do czegoś nadam. [Weszłam] do sekretariatu. [Zobaczyłem] Halinkę, moją...
Przygodę z dziennikarstwem zaczęłam od „Konfrontacji”studenckich. To była kolumna w „Kurierze Lubelskim”i tam wiele naszych późniejszych redaktorów początki swoje brało od „Konfrontacji”i tam opisywaliśmy życie kulturalne, społeczne i o sporcie pisałam bardzo często, dużo, różne inne tam tematy. A potem jakoś tak się współpracę nawiązywało z redakcją jedną czy drugą, czy kto tam jeszcze i tak się tworzyło to dziennikarstwo. Ja częściej współpracowałam, bo tu byłam związana z przewodnictwem i trochę mi szkoda było. Poza sezonem, już jak się sezon...
Sztandar Ludu (gazeta), Mirosław Derecki, Baranów „Tu jest nasza pani redaktor!” W „Kamenie”pracowałam z Mirkiem Dereckim, on był bardzo wielkim znawcą i specem, przyznam się, dużo korzystam z jego materiałów, bo to mówię „reportaż” ale tutaj wkładałam dużo różnej, rozmaitej wiedzy, także może nie powiem, żeby się stał wzorem, ale coś w tym rodzaju. On był takim życzliwym kolegą, zresztą wszyscy, był [Ireneusz] Kamiński, [Maciej] Podgórski, [Kazimierz] Jaworski. Była jeszcze koleżanka, Lidka [?], była krytykiem teatralnym, te rzeczy prowadziła. Koleżanka,...
Lublinie Łatwa i przyjemna współpraca z Dereckim Derecki był zawsze punktualny i nigdy się nie zdarzyło, żeby zawiódł. Zostawiając miejsce na jego tekst wiedzieliśmy, że znajdzie się tam na czas. Czasem dzwonił do nas i mówił o czym będzie pisał i jakiego materiału ilustracyjnego będzie potrzebował. Fotoreporter wiedział co ma przygotować. Nigdy niczego nie zostawiał na ostatnią chwilę, nawet jak był ciężko chory. Zresztą, przez całe te lata pracy w Gazecie był już chory. Jak leżał w domu, to ktoś...
Lublinie Przyjaciele z redakcji Tak właściwie to Derecki był zaprzyjaźniony z całą redakcją. Bardzo lubili się z Anią Augustowską i oczywiście z Wackiem Białym, którego znał od lat i który wcześniej też był dziennikarzem. Wszyscy inni byli nowi. Nawet jeśli nie byli młodzi, to byli nowi ‒ nie pracowali przedtem. Z kolei ci, którzy byli od samego początku powoli się wykruszali.
Praca w "Dzienniku" i przejście do "Kameny" Tak prawdę powiedziawszy to robota w gazecie codziennej była nudna i niewdzięczna. To, że pojechałam do wesołego miasteczka na Śląsku i zatrudniłam się w nim wynikało z poczucia, że dłużej już tak nie wytrzymam. Wszystko było przewidywalne ‒ jak wiosna to piszemy to, jak lato to piszemy to. Właściwie można było tylko przedrukowywać standardy sprzed roku. W momencie gdy stwierdziłam, że już dłużej nie mogę pracować w „Dzienniku”poszłam do „Kameny”i zapytałam czy by...
Dziennikarski styl Dereckiego Tak prawdę powiedziawszy to robota w gazecie codziennej była nudna i niewdzięczna. To, że pojechałam do wesołego miasteczka na Śląsku i zatrudniłam się w nim wynikało z poczucia, że dłużej już tak nie wytrzymam. Wszystko było przewidywalne ‒ jak wiosna to piszemy to, jak lato to piszemy to. Właściwie można było tylko przedrukowywać standardy sprzed roku. W momencie gdy stwierdziłam, że już dłużej nie mogę pracować w „Dzienniku”poszłam do „Kameny”i zapytałam czy by mnie nie przyjęli. Marek...
Kłoczowski, Krakowskie Przedmieście 62, „Informator”, „Biuletyn Informacyjny” Biura Prasowego Komitetu Obywatelskiego, wybory czerwcowe 1989, kampania wyborcza 1989, Bogusława Kaczyńska, Wojciech Guz, Komitet Obywatelski „Solidarność” Województwa Lubelskiego „Informator” – niezależne dziennikarstwo Robiliśmy tak zwany „Informator”, [czyli „Biuletyn Informacyjny” Biura Prasowego Komitetu Obywatelskiego], który codziennie był pisany i wywieszany przed siedzibą Komitetu Obywatelskiego. Przychodzili ludzie, stali godzinami i czytali o tym, co się dzieje w Komitecie. Wszystkie informacje do [„Biuletynu”] i tak zwanych jednodniówek – gazetek Komitetu Obywatelskiego – pisała razem ze...
uda (plakat), Michał Przeciechowski, współczesnośc, pamięć, dziennikarstwo "Panu się udało?" Moje kolejne wspomnienie związane z tym plakatem [plakatem „Tobie się uda” jest takie, że czasami w okrągłą rocznicę gdzieś 4-ego, 3-ego, no może w porywach 2- ego czerwca, dzwoni ktoś z jakiejś telewizji: „Dzien dobry, tutaj taki i taki pan, potrzebujemy się szybko, ale to szybko spotkać i zrobić…”i jak się już szybko, szybko spotykamy i robimy to zawsze znienacka pada pytanie „Panu się udało?, panu się udało” Nie chcę...
[Po transformacji] były fajne czasy. Powstała gazeta, która niezbyt długo istniała, ale wypuściła mnóstwo fajnych ludzi. Część z nich przyszła później do „Kuriera [Lubelskiego”]. Mówię o gazecie „Dzień”. Stworzono też kurierowy odłam, który nazywał się z kolei „Echo”. Działały równolegle dwie gazety. Część moich kolegów przeszło tam pracować. [Pisma powstałe po transformacji] to były takie efemerydy, często bardzo krótko istniały. Gazeta „Dzień” dała jednak naprawdę ogromne owoce. Do tej pory są dziennikarze, którzy wywodzą się z niej i jakąś karierę...
To był zupełny przypadek, [że zaczęłam pisać o teatrze]. Kiedy poszłam na swój pierwszy, stażowy etat do redakcji, która się wtedy nazywała „Sztandar Ludu” - to był rok chyba ’77 - odchodziła na emeryturę pani Wiera Korneluk, która przez całe lata była właśnie w tej gazecie recenzentem i osobą piszącą o teatrze. Ja byłam po polonistyce, po tak zwanym upowszechnieniu kultury - był wtedy taki kierunek, a w ogóle bardzo kochałam teatr, to była taka propozycja: „Zajmij się teatrem lubelskim”....
Jakimś tam sposobem zawsze zdobywałam zdjęcia do artykułów i reportaży, czy miejscowości, czy ludzi, czy stare fotografie jakieś, nie no, ze zdjęciami to wtedy nie było problemu, bo działała Krajowa Agencja Wydawnicza, jak nie robiłam tam, to miałam tu. Schodziłam do grobu Skłodowskich w Kijanach, to już miałam fotoreportera, to był dziennik współczesny, cośmy to pisali? A, byłam na szkoleniówce przewodnickiej w Kijanach, byliśmy na cmentarzu i mnie zainteresował ten grób, tam, gdzie dziadek pochowany Marii Skłodowskiej, myślę: aj, to...
W czasach licealnych nie myślałem o sobie jako o poloniście, w ogóle nie wiem do końca, o kim myślałem. Wiedziałem, że chcę coś robić, gdzieś pójść na studia. Mój pierwszy pomysł był związany z dziennikarstwem. W 1980 roku nie chodziłem jeszcze do czwartej klasy. Inne dziennikarstwo, inne gazety. Zupełnie nowe oblicze tego, czym ta dziedzina może być. W ostatniej chwili postanowiłem być dziennikarzem. Zrobiłem jedną jedyną głupią rzecz. Ale myślę, że gdzieś jakieś losy dobrze mną pokierowały. Dziennikarstwo w tamtym...