Wyjazdy wakacyjne w okresie PRL - Janina Kaniewska - fragment relacji świadka historii z 11 sierpnia 2020
Wyjeżdżaliśmy nad morze na wczasy do Niechorza, do Słupska do koleżanki i do Ustki chyba. Ze Słupska do Ustki chyba jeździliśmy. A czasem były to urlopy u babci w Bychawce. Dzieci nie lubiły tam być, bo tam nie było atrakcji. Ale przyjeżdżały dzieci spokojne, wyciszone, dokarmione przez babcię.
Jednego roku pojechałam sama [na urlop]. Byłam tak zmęczona. Dzieci jeszcze były dość małe. I miałam bardzo złe warunki. Dostałam przydział do pokoju, gdzie pani z córką mieszkała, z taką dziewczynką dziesięcioletnią. Pani z recepcji powiedziała, że ja będę właśnie dobrą osobą dla tej pani z dzieckiem, ale to było niedobre. Ja cztery dni to brałam koc i uciekałam nad morze, tam leżałam i tak odpoczywałam.
Zregenerowałam siły może po czterech dniach. Byłam tak zmęczona, mnie to przeszkadzało, że to dziecko jest. Może osiem lat, może dziesięć miała ta dziewczynka. No jak można tak zakwaterować!