Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Współpracownicy z etnografii - Anna Wiśniewska - fragment relacji świadka historii z 21 stycznia 2019

Było dwóch fotografów, pan Urban z Muzeum Lubelskiego, nieżyjący już, zresztą na pierwszym roku uczył mnie fotografii, to był obowiązkowy przedmiot, mieliśmy fotografię i rysunek, a rysunku uczył mnie ojciec znanego grafika, czyli profesor Świerzy pisany przez „rz” nie przez „ż”z kropką. Nawiasem mówiąc, jak byłam na Powązkach, zobaczyłam grób tego grafika, jest napisane: „Tu leży zawsze Świerzy” przez „rz” Na obozy PIS-u też jeździł i zarabiał pieniążki w ten sposób, dokumentował to, co my opisywaliśmy. Na pierwszym roku miał z nami zajęcia z fotografii i filmowania i to były tak zwane nauki pomocnicze etnografii, tak to się nazywało. Jaś był cudownym człowiekiem, nauczył nas tego, jaka to jest „grupa bez sensu” czyli tak specyficznie ustawieni ludzie, dał podstawy fotografii takiej profesjonalnej, takiej dokumentującej. Oczywiście dokumentowało się na przykład pracę tkaczki, ale również i warsztat, także to była sprawa oświetlenia i tak dalej. Drugim fotografem był fotograf Państwowego Instytutu Sztuki, ale z Warszawy, Jurek Świderski. Też znany fotograf, dokumentalista. Rysownikami na ogół byli studenci krakowskich uczelni, Politechniki, również szkół plastycznych. Z nazwisk, które utknęły mi w pamięci, z rysowników był na przykład Manfred Piec, podobno bardzo znany grafik. Paciorek, nie pamiętam, jak było mu na imię, był potem profesorem Akademii. I moja skryta miłość, jeszcze jeden chłopak, zwany Kot, czyli pan Koterba. Też już przeszłość.

Różnie było, mieliśmy na przykład seminarium z budownictwa, wtedy były wyjazdy na dokumentowanie budownictwa. Poza tym już na czwartym roku dano nam tematy prac magisterskich, pięcioletnie studia były, więc wtedy wyjeżdżało się indywidualnie, żeby zbierać materiały do tych prac. Tak nawiasem mówiąc, mój wtedy już mąż, Tadek Adamski, jeździł ze mną WFM-ką w Bieszczady, ponieważ potrzebne mi były materiały stamtąd i tam złamał część motocykla, takie były bezdroża. Dzisiaj jak sobie jadę i jak pomyślę, ile tych kilometrów na motorze jeździliśmy... Ja na piątym roku podjęłam pracę, bo było już bardzo mało zajęć, ale profesor stwierdził, że mam za mało tych zdjęć dotyczących rolnictwa na terenie Łemkowszczyzny i wtedy Tadek sam pojechał zbierać materiał do mojej pracy magisterskiej.