Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Tragarze, wodonosze oraz zakłady fryzjerskie i jubilerskie w Puławach - Mirosław Oroń - fragment relacji świadka historii z 17 września 2003

Czy pamiętam tragarzy na dworcu w Puławach? Bo ja wiem? Może, może i byli tacy ludzie do wszystkiego. Tak jak się ktoś przeprowadzał, to przynosili, pomagali. To sprzątali, to… byli też tacy. Ale taki zawód konkretny, to ci ludzie, co mieszkali w mieście. W samym śródmieściu to oni większą mieli styczność. A my na Działkach to nie było tego. Ani tragarzy ani nic. To się widziało może kiedyś coś jak ktoś coś dźwigał. Ale mnie jako chłopaka to nie interesowało… ja potrzebowałem lody kupić sobie.

Widziało się czasami wodonoszy. Wodę nosili, donosili. Tak, bo nie było. Wodociągi były, no ale czasami ktoś musiał. Te pompy takie gdzie naciskało się, to tam ktoś nosił tam tą wodę, to roznosili. Albo beczkami rozwozili dalej, taki beczkowóz był, i koń to ciągnął. I oni to rozwozili taką wodę. I sprzedawali pewnie, po parę groszy.

Wiadro czy tam ileś. Kto się tym trudnił? I Żydzi, i Polacy. Bo byli i Polacy też. Taka bidota była. To mieszkała tam wszystko za targiem mniej więcej. Leśna ulica to wszystko były takie chałupki. To taka bidota była. Byli ludźmi biednymi, co chodzili po drzewo na opał. Nie kupowali węgla tylko do lasu chodzili po drzewo. Sobie oni żyli tam. Jak domki drewniane były, to były jeszcze ogacone czymś, liśćmi, żeby to było cieplej.

Byli fryzjerzy, ale nie pamiętam [nazwisk]. Przy Lubelskiej, niedaleko Bristolu byli w tym miejscu. Tam i teraz chyba fryzjer jest. Wiraszka obecnie się nazywa. To był kiedyś… zapomniałem nazwiska tych fryzjerów. Ale był Bielawski to był jeden nad Wisłą, pan Bielawski, potem był fryzjer jeszcze, zapomniałem nazwiska tych fryzjerów tutaj. Dwa salony, takie porządne salony fryzjerskie były. Bo tam było dużo takich małych, jednoosobowych. A te to były eleganckie, lustra, 2-3 czeladników tam jeszcze strzygło. Zubowski, nazywał się, przypomniało mi się. Jego syn jest listonoszem teraz jeszcze.

Zakłady zegarmistrzowskie w Puławach? Pan Głupczyński był, ten, co syn jego teraz jeszcze jest. On ma koło Bristolu taki zakład. Miał tam dalej trochę inne miejsce. Pan Głupczyński to był. To on był takim zegarmistrzem. I to było jeszcze paru innych.

Jeszcze tylko ojciec korzystał z tego pana Głupczyńskiego. A tak to nie pamiętam zegarmistrzów.

A jubilerzy? Ja nic nie kupowałem. A byli. Byli nasi jubilerzy. To przeważnie to były takie sklepy, taka galanteria bym powiedział jakaś usługowa, to właśnie były pamiątki, przy okazji jakiś tam jubiler, to tam mieli i zegarki, i obrączki można było kupić. To było parę takich punktów. Tylko ja to mniej zapamiętałem, bo to rodzice moi pamiętali, może siostry, jakieś dziewczyny. Ja to procę potrzebowałem i mieć wiatrówkę do strzelania, a nie tam. Nie bawiłem się takimi rzeczami.

Relacja z 17 września 2003

Słowa kluczowe