Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Szkoła powszechna przed wojną - Filomena Wodzińska - fragment relacji świadka historii z 29 czerwca 2012

Zaczęłam chodzić do szkoły w [19]32 roku. To była nowa szkoła, moje siostry chodziły jeszcze po mieszkaniach. W [19]32 roku oddali szkołę, to była ładna szkoła, piętrowa, sala gimnastyczna była. Przed wojną była ta jedna, później była tam jakaś jeszcze w Ostrówku sześcioklasowa, a ta była siedmioklasowa. Były sale, był pokój nauczycielski osobno. Na drugim piętrze była sala gimnastyczna. Na gimnastykę mieliśmy ubrania, majtki takie, nazywały się szarawary, i bluzka biała, zwykła. Okna były duże, schody smarowane ropą, ciapy trzeba było nosić z sobą.

Klasy były różne, czasem było trzydzieści [osób], czasem dwadzieścia pięć. Duże klasy były i jeszcze były po dwie – „a” i „b”. Pierwsza była religia, ksiądz przychodził.

Były też: język polski, historia, przyroda, geografia, matematyka, roboty ręczne i wychowanie fizyczne. Pani Juszakowa była żoną kierownika, uczyła nas polskiego i robót ręcznych. Bardzo taka miła była. Na robotach ręcznych to nas uczyła, co trzeba zrobić, jak się zachować. W pierwszej-drugiej klasie to tam były jakieś rysunki, a już potem, w trzeciej-czwartej, trzeba było się nauczyć szyć ręcznie. Później gmina kupiła maszynę, no i się szyło na maszynie, ale to już chyba w piątej [klasie]. A w czwartej trzeba było uszyć sobie ręcznie woreczek na śniadanie. Można było wyszyć krasnoludka czy grzybek. No i się śniadanie w tym nosiło. Później trzeba było uszyć koszulkę niemowlęcą, wyszywałyśmy różne serwetki. Nauczycielka prenumerowała gazetę „Dobra Pani”, tam były różne wzory, tak jak teraz jest „Przyjaciółka” czy „Kobieta i Życie”. Był „Bluszcz”, [tam też] były różne wzory, kosztowało to pismo złotówkę, a złotówka miała wartość, kilo cukru to była złotówka.

Myśmy pisały piórem, to znaczy obsadka była i się wkładało pióro. Na każdej ławce był kałamarz, [stały] dwa krzesła i dwie siedziały [w ławce]. W kałamarzu był atrament, nie nosiło się, tylko był w szkole. Było w ławce wyrżnięte kółeczko na kałamarz, kałamarz włożony, bo jakby stał [na blacie], to ręką ruszy i wyleje. Nie wolno go było ruszyć, tylko namoczyć i pisać. W domu też był atrament i w domu też się pisało.

Miałam różne koleżanki, wychodziłyśmy, bawiłyśmy się. Pierwsze wiosną to były klasy rysowane. Były w szkole urządzane przedstawienia – jasełka czy na koniec roku. Nawet wyjeżdżaliśmy do innych szkół i do nas też przyjeżdżali z innych szkół.

Do Dratowa moje siostry jeździły, tam było jezioro, to ognisko było. I tam nocowały.

Później wycieczka była zawsze do Lublina. Byłam chyba w czwartej klasie. Były wycieczki, do lasu się chodziło na wiosnę albo w jesieni, na grzyby chodziłyśmy na wychowaniu fizycznym.

Był apel codziennie rano. Na ósmą dzwonek był i na korytarzu zbierały się wszystkie dzieci, była modlitwa i rozchodziły się do klas. W każdą niedzielę musiałyśmy iść do kościoła, do szkoły i ze szkoły parami, w czwórkach, szło się do kościoła. 3 maja czy 11 listopada do szkoły się nie chodziło, tylko trzeba było pójść na mszę, no i tam trochę pośpiewaliśmy. Uczyli nas piosenek na 11 Listopada, o Piłsudskim tyle było piosenek, np. „Jedzie, jedzie na Kasztance”.

[Moja szkoła] to już była siedmioklasowa, a po okolicach były szkoły i dwuklasowe, i czteroklasowe, to potem przychodziły dzieci do Puchaczowa. Z Dratowa to je w zimie wozili saniami czy wozem. Była jedna klasa dzieci ze wsi, a jedna, klasa „a”, dzieci z Puchaczowa. Zdałam egzamin do kanoniczek [w Lublinie] i się skończyło na tym, wojna wszystko przerwała.