Śmierć Stalina - Józef Wiśniewski - fragment relacji świadka historii z 26 marca 2015
Jestem w Karpaczu na obozie narciarskim, w ramach uczelni. Nagle jakiś goniec. My na stoku ćwiczyliśmy, nad Białym Jarem, nad restauracją. Do dzisiaj Biały Jar się nazywa. Tam gdzie ta lawina kiedyś poszła słynna. Tam na tym stoku ćwiczyliśmy.
Przyjechał ktoś, coś szepcze, Wompel pamiętam, instruktor nasz od narciarstwa. W szeregu nas ustawili na tym stoku i kamiennym [głosem] ogłasza: „Wczoraj zmarł nasz wielki Józef Stalin” Minuta ciszy. Na tym stoku. Czapki musieliśmy zdjąć. To tak mnie zastało to. No i od razu w ten sam wieczór wszystkie grupy zebrały się na stołówce i taka akademia ku czci była wieczorem. Byli i tacy, którzy płakali, fakt.
No i kilka dni później, jeszcze na tym samym obozie, usłyszeliśmy, że nagle nie ma Katowic, tylko jest Stalinogród. Jak skończył się ten obóz, to każdy miał możliwość jechania na dwa dni do domu, żeby ciuchy oddać zimowe i tak dalej. Biletów nie sprzedawali kto powiedział „Katowice” tylko Stalinogród musiał powiedzieć w kasie biletowej. To takie wspomnienia mam ze Stalinem właśnie. Nagle nie ma Katowic, jest Stalinogród.