Obozy studenckie - Józef Wiśniewski - fragment relacji świadka historii z 26 marca 2015
W ramach studiów mieliśmy obozy zimowe, narciarskie. A już na ostatnim roku był obóz wędrowny na nartach. Przemierzaliśmy cały Beskid Śląski. Ze schroniska do schroniska przemieszczaliśmy się na nartach, całe żarcie się w plecaku woziło.
Skrzynka marmelady na przykład. Twardej takiej. Toż tam o dżemach wtedy mowy nie było przecież. I komu przypadła ta skrzynka od marmelady, losowanie było zawsze. Bo to najcięższe było do dźwigania. To chyba z pięć czy z dziesięć kilo, nie pamiętam ile było marmelady takiej jakiejś.
Obozy kajakowe mieliśmy. Na kajakach przemierzałem całe Wielkie Jeziora Mazurskie, od Piszu aż do Węgorzewa, żagielkiem.
W okresie wakacji to ja miałem dwa-trzy tygodnie wolnego. No to się przyjeżdżało do domu. A tak to z jednego obozu na drugi. No i jeszcze obozy w ramach studium wojskowego, przecież na poligonach. Miesięczne. Także praktycznie ferii, wakacji nie było. Bo jak się nie było na poligonie, w ramach studium wojskowego, ten miesiąc, to następny miesiąc był w ramach uczelni.