Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Dzieciństwo w dzielnicy Kośminek - Teresa Piątkowska - fragment relacji świadka historii z 2 sierpnia 2019

Urodziłam się w 1927 roku w Lublinie, w dzielnicy Kośminek. Wówczas [była to] stara dzielnica kolejowa. No i tam rodzice kupili zaraz po ślubie taki mały domeczek, pokój z kuchnią i z dużą sionką, i bardzo wielki ogród. I to tak „na tymczasem”kupili, bo mieli kiedyś zamiary kupić większą rzecz, no na przykład większy dom mogliby postawić. Pamiętam, jak kiedyś, miałam wtedy piąty rok, bo zachorowałam na koklusz i rodzice mnie zawieźli do Rabki. Był taki pogląd, że zmiana powietrza leczy koklusz. I miałam bardzo straszne przeżycia, bo tatuś mnie tam zawiózł, pożegnał się ze mną i wrócił do Lublina, natomiast ja tam zostałam i całymi dniami rozpaczałam, i prosiłam panie pielęgniarki w tym domu sanatoryjnym dla dzieciaków, żeby napisali list do rodziców, żeby mnie zabrali stąd. Rozpaczałam okrutnie. Ale te panie pielęgniarki z pewnością nie umiały czytać, góralki. I wcale nie pisały, tylko powiedziały jakiejś osobie, która przyjechała z Lublina do innego dziecka, i pewnego razu ja stoję na tym podeście w tym domu i zauważyłam, że tatuś przyjechał już –po garniturze i ubraniu. Natychmiast skoczyłam już mu na ręce i byłam już szczęśliwa, ale ten czas pobytu –chociaż tam nie było długo, ale jak dla dziecka [to było długo], to było ponad tydzień, a może i dwa tygodnie. Bardzo potem cierpiałam i miałam nawroty spazmów. I wiem, że to na całe życie zostaje takie coś. Potem już rodzice byli zajęci budową domu… czyli przenieśliśmy się z Kośminka już na kupioną posesję. Na razie powstał mały domek jednoizbowy z paleniskiem tak zwanym i z sionką. I w tym domku mieszkając rodzice pilnowali budowy domu. Dom zakończono po półtora roku, czyli ja chodziłam wtedy do drugiej klasy szkoły podstawowej. I pamiętam jak murarz, szef tej pracy budowlanej musztrował swoich pomocników. Był bardzo uczciwy i sympatyczny, i żona mu przynosiła obiad. I potem czekali w kolejce, aż tatuś przyniesie tak zwane godzinowe i im zapłaci. I to były bardzo ciekawe wydarzenia. Potem, ja już byłam w trzeciej klasie, jak zachorowałam na odrę. I mieszkając w nowym domu, mamusia zasłoniła okna, bo to prawdopodobnie było też potrzeba. Odwiedziła mnie koleżanka ze szkoły. No i tatuś mi przynosił do czytania różne książeczki –bo mnie sam nauczył czytać, jeszcze jak ja nie chodziłam do szkoły, miałam chyba cztery lata i zafascynowałam się książkami, bo jeszcze jak byłam malutka, w wózku –miałam wtedy może niecałe dwa lata –mamusia zostawiła mnie w wózku, a mały braciszek leżał, malutki. Mówi mi mamusia: „Tereniu, poczekaj na mnie, bo ja teraz idę do sklepu, bądź grzeczna” A ja do mamusi mówię, tak mi opowiadano: „A das konkę? Das konkę?” Czyli czy „dasz książkę” Mamusia przyniosła książeczkę od nabożeństwa, bo nie miała większych wtedy. I wraca ze sklepu, a ja w tą książeczkę zapatrzona, tylko te karteczki przekładałam jedna po drugiej – delikatnie przekładałam i byłam tym oczarowana, tymi karteczkami. I potem już całe życie kochałam książki. Tak było.