Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Dzieciństwo i szkoła - Halina Marszałek - fragment relacji świadka historii z 19 maja 2010

Mieszkaliśmy w małej wsi Porosiuki 4 km od Białej Podlaskiej, tam spędziłam okres wojny i czasy powojenne, do momentu pójścia do szkoły średniej. Od 1947 – 54 roku chodziłam do szkoły podstawowej w Białej, codziennie na pieszo pokonywałam 4 kilometry w jedną i drugą stronę. Budynek szkoły był piętrowy, na pierwszym piętrze była szkoła nr 3, a na parterze szkoła nr 5. Ja chodziłam do szkoły nr 3,. Tam chodziła zachodnia cześć miasta, a do szkoły nr 5 chodziły dzieci ze wschodniej części miasta. Od trzeciej klasy, jak było ciepło to już do szkoły dojeżdżałam trochę rowerem. Pamiętam, że kiedy dostałam świadectwo ukończenia podstawówki byłam bardzo zaskoczona – na świadectwie była tylko jedna 5 z zachowania, jedna 4 z jakiegoś przedmiotu, a reszta to same trójki.

Uczyłam się dobrze i nie wiedziałam skąd takie słabe oceny. Strasznie wtedy się zdenerwowałam i powiedziałam dyrektorce, że to świadectwo to oszustwo i że go zaraz porwę. Byłam wtedy u dyrektorki z mamą, mówiłam że uczyłam się dobrze i że stopnie można w dzienniku sprawdzić, ale już mi nie zmienili tego świadectwa. Nie wiem dlaczego takie mi wydali. Na szczęście po ukończeniu podstawówki w1954 roku zdałam do szkoły pielęgniarskiej w Tarnowie. Do tej szkoły zachęciła mnie moja siostra, która tam się uczyła.

Tak naprawdę nie byłam jakoś zachwycona tym pielęgniarstwem, ale nigdzie bliżej Białej nie było za bardzo odpowiednich dla mnie szkół średnich. W ogóle z mojej miejscowości wyjechało bardzo dużo młodzieży, jak wracałam do domu, to nie było widać za bardzo młodych ludzi.

Pamiętam jeszcze, że jak wracali ludzie z wojny, nie wiem czy z obozów, czy z frontu, to u nas przy szkole był taki plac, takie boisko i tam stawiali namioty, w których gromadzili się ci ludzie. Nawet niektórzy nasi nauczyciele byli byłymi więźniami obozów koncentracyjnych, np. pan Markowski, który uczył nas muzyki. W podstawówce byli harcerze, wyjeżdżali na różne ogniska, ja nie należałam do harcerstwa, nie podobało mi się to, oni byli zbyt „czerwoni”.