Kolekcja Barbary Magdaleny Rzączyńskiej - Sól
Rodzina Barbary Magdaleny Rzączyńskiej od początku XX wieku była związana z majątkiem w podbiłgorajskiej Soli. W 1910r. Józef Kiełczewski – dziadek Pani Magdaleny, został dzierżawcą, a następnie właścicielem 500 hektarowego gospodarstwa rolnego, którym zarządzał, aż do 1935 r., kiedy majątek przeszedł na własność jego zięcia Franciszka Rzączyńskiego. Kolekcja poniższych fotografii przedstawia obraz rodzinnego majątku ziemskiego czasu dwudziestolecia międzywojennego.
Gospodarstwo
Początkowo Józef Kiełczewski był jedynie administratorem majątku w Soli. W latach dwudziestych XX wieku został jego właścicielem. Dzięki specjalistycznemu wykształceniu i doświadczeniu Kiełczewskiego, Sól, stanowiła bardzo dobrze rozwijające się przedsiębiorstwo rolne, zapewniając wiele miejsc pracy dla mieszkańców pobliskiej Dąbrowicy. Metody produkcji opracowane przez Kiełczewskiego były innowacyjne i zmechanizowane, co znacząco poprawiło wydajność w postaci zwiększenia plonów względem pracy poprzedniego właściciela. Przy gospodarstwie funkcjonowały dodatkowo gorzelnia i browar.1
[...] w [19]23 roku, ordynacja robiła parcelację majątków, i dziadek postanowił kupić część, czyli od roku 1923 był właścicielem około trzystu hektarów, ale z dużymi zabudowaniami, ze starym drewnianym dworem, który był może z początku dziewiętnastego wieku, albo starszym. To był drewniany długi dwór, był olbrzymi gazon przed domem, murowane były głównie budynki gospodarcze
Życie w Soli
Oprócz działalności gospodarczej związanej z pracą na roli, życie w majątku Kiełczewskiego toczyło się wokół inicjatyw jego żony Ewy ze Świdnickich Kiełczewskiej. Po zamknięciu tamtejszego browaru, jego zabudowania przeznaczono na amatorski teatr, w którym żona Kiełczewskiego wystawiła wiele sztuk z udziałem lokalnej społeczności.
Za początków administracji Soli przez mojego dziadka [w majątku] był ogromny browar i gorzelnia, oprócz budynków hodowlanych, obór i tak dalej. Dziadek doskonale nim [browarem] kierował, a wiadomo, że był monopol państwowy na gorzelnię i tak dalej, to nie było, że sobie można było piwko sprzedać, to były pewne kontrakty państwowe.
[...] to wszystko było, tu się działo. Ale dziadek dostawał szału, bo babcia potrafiła przerwać żniwa w południe i powiedzieć:„Józek przerwa, bo jest próba”. Józek, który miał prawie dwa metry, a babcia malutka, drobna, ale energiczna, przerywał pracę w polu, ponieważ ludność miejscowa szła na próbę. Takie były historie
Historia Jóżefa Kiełczewskiego
Ewa ze Świdzińskich Kiełczewska (1881–1963)– Pani na Soli. Portret Ziemianki
Była reforma rolna, ale dziadek nigdy nie miał pretensji, chłopi dostali ziemię -dobrze, ale nie żeby zabrać rodzinom gniazda rodzinne i ten ogród, i jakieś powiedzmy te dwadzieścia hektarów, żeby ten rolnik miał warsztat pracy. Dziadek był też społecznikiem, przecież prowadził kursy dla chłopów, hodowli tego, tamtego uczył. Ja dziadzia podziwiałam.