"Brama Grodzka - Teatr NN", projekt artystyczny, instalacja artystyczna Pierwsze spotkanie z Tomaszem Pietrasiewiczem i współpraca przy projekcie „Shrine” Ja się przyjaźnię z takim bardzo cudownym człowiekiem, Szymonem Bojko, który kiedyś napisał o mnie taki dość szeroki artykuł do lubelskiego pisma „Na przykład” No i on kiedyś wybierał się do Lublina i ja mówię: „Słuchaj. Jak będziesz w Lublinie to zobacz się z moimi przyjaciółmi. Tu żyją bardzo ciekawi ludzie” Podałem mu nazwisko i adres redaktora „Gazety Wyborczej” Mirosława Haponiuka....
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN""
"Brama Grodzka - Teatr NN" ; współczesność ; ciesielstwo ; stolarstwo ; praca cieśli ; praca stolarza ; praca rzeźbiarza ; mentalność wsiowa Wsiowa mentalność Uważam, że takich ludzi jak ja, co trochę wiedzą i sporo przeżyli, powinni jakoś inaczej traktować. Jak zacząłem rzeźbić, to mówili, że coś tam strugam. Jak jakiś muzykant był, umiał grać, to mówili, że coś tam piszczy. To jest taka wsiowa mentalność. Dzisiaj w telewizji wyjdzie jakiś wrzaskun, drze się i nie wiadomo, co to...
pamięć Wolontariat w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” Ja jestem w Lublinie trzy tygodnie. Zostaję jeszcze kilka dni. Ja właściwie prosiłam, kiedy byłam tutaj na zjeździe w Lublinie w lecie, w lipcu, przed moim wyjazdem zaproponowałam, a właściwie zwróciłam się tutaj z prośbą, jeżeli mogę w czymś pomóc, ja bym bardzo chętnie to zrobiła. Ponieważ byłam pod wielkim wrażeniem tej Waszej czynności tutaj w Bramie Grodzkiej, o której właściwie przedtem nie wiedziałam prawie nic. I to zrobiło na mnie...
NN", Jad Waszem Refleksja na temat działalności Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” oraz Jad Waszem Ja do Bramy Grodzkiej nie widziałam czegoś takiego i zawsze dążyłam do tego rodzaju utrwalenia. Ja nie mówię, że nie trzeba utrwalać, ja chciałam utrwalić tak, żeby to było również przesłanie, żeby to było podejście ludzkie. W Bramie Grodzkiej przedstawia się tragedię Żydów. Ale co się kryje poza tym, to jest tragedia człowieka do człowieka, nieodpowiednie podejście. Że tego można zabić, a ten jest...
My jako „Kresy”organizowaliśmy spotkania promocyjne z naszymi autorami. [Odbywały się one na zewnątrz], dlatego że siedziba redakcji była bardzo mała. I w różnych miejscach. Pamiętam, we współpracy z Teatrem NN, w Hadesie, w Centrum Kultury, gdzieś tam jeszcze. W pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych sporo było takich różnych rzeczy. One trwały –myślę od 1992 do 1997 roku. Mniej więcej w tym momencie. Później to jakoś wygasło. Zapraszaliśmy twórców, którzy także byli naszymi autorami: Annę Bolecką, [Gustawa] Herlinga[-Grudzińskiego], Jarosława Marka Rynkiewicza; poetów,...
Do Lublina przyjechałem po raz pierwszy w połowie lat 80. Ludzie z formacji o nazwie Federacja Młodzieży Walczącej zgłosili się do mnie, do Krysi Kersten, Adama Michnika, Jacka Kuronia i do paru innych osób z propozycją wykładów. To był bardzo fajny ruch zrzeszający ludzi z całej Polski, z Krakowa, z Gdańska, ale wykłady organizowali na Lubelszczyźnie. Załatwili nam noclegi u ludzi z „Solidarności Wiejskiej”, w chatach gdzieś niedaleko Lublina. Nie potrafię sobie odtworzyć, w jakiej miejscowości konkretnie, pamiętam tylko, że...
Uważam, że takie inicjatywy kulturowe jak Ośrodek „Brama Grodzka – Teatr NN”, Instytut Mikołowski na Śląsku, Ośrodek „Pogranicze” w Sejnach prowadzony przez Krzysia Czyżewskiego czy też pismo „Borussia” robione przez Roberta Trąbę i Kazimierza Brakonieckiego, albo programy Wydawnictwa Czarne i pisma „Pogranicza” ze Szczecina są niesłychanie ważne. Takie inicjatywy pokazują, że w kulturze można więcej zdziałać od dołu niż od góry, urzędowo. Ośrodki tego typu – które dla mnie są jeszcze ośrodkami przyszłości, a nie teraźniejszości – otwarte są na...
To mógł być 1985 rok. Ja już w międzyczasie przeszedłem z Wydziału Kultury Urzędu Wojewódzkiego – zostałem dyrektorem Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Miejskiego w Lublinie. Siedziba tego Wydziału mieściła się w Lubelskim Domu Kultury, ja tam pracowałem. Miałem jakiś większy wpływ na to, co w mieście można zrobić. Tam, gdzie teraz działa Ośrodek "Brama Grodzka", był lubelski Teatr Wizji i Ruchu, którym kierował pan Jerzy Leszczyński. To był taki teatr, którego działalność się już rozlatywała, to się chyliło, już...
Chodziłem przez Bramę Grodzką na Zamek i to wszystko. Żadnego sentymentu do tego nie miałem, po prostu miejsce, gdzie się przechodziło. Teraz mam, ponieważ wiem, co robicie. Teraz mam sentyment do Bramy Grodzkiej. Trochę więcej budynków potrzebuje remontu zewnętrznego. Zawsze potrzebowali remontu. Szkoda, że władze miejskie nie starają się zrobić jakąś wielką akcję, żeby wszystkie domy wyremontować, żeby miały ładny wygląd. Ja wiedziałem, bo ojciec mi kiedyś powiedział, że tu była dzielnica żydowska. Ale wszystkie te, to co wyście mi...
Jeśli chodzi o [szczegóły] sprawy [poszukiwania] Umschlagplatzu, to musiałbym przejrzeć [swoje notatki], bo tysiąc ostatnich dni tamtego tysiąclecia codziennie pisałem – ja to nie nazywam wiersze czy poezja, a nazywam to „fafy”. Faf, czyli faktograf, tj. pisanie na podstawie czegoś, co się danego dnia odbyło, lub co jeszcze się odbywa i jest w danym momencie opisywane. Jakbym sięgnął do tych zapisków, na pewno [odnalazłbym] dużo więcej informacji. Człowiek po 20 latach nie pamięta jak odbywało się to wszystko krok po...
Nikt dokładnie nie wiedział, gdzie transporty były lokowane, w jaki sposób i w jakich okolicznościach Żydzi, którzy byli na terenie zamkniętego getta, byli przepędzani – ponieważ to się odbywało nocą. Niemcy wszelkiego tego typu akcje próbowali przed społecznością polską ukrywać. [Poszukiwania] trwały około trzech lat, aż na podstawie zgromadzonego materiału, na podstawie dokumentów, które chociażby miał w dyspozycji Mike Tregenza, [udało się]. W Żydowskim Instytucie Historycznym też nie wiedziano. Pokazano mi tam książkę Rudolfa Redera Bełżec. Mówią: „Masz, popatrz, może...
Sławek Żurek był inicjatorem wydawanego początkowo przez moje Liceum, potem przez Bramę Grodzką, pisma „Scriptores Scholarum” – pisma dość trudnego, dla wyrafinowanych literacko osobowości. Historia pisma jest prosta. Na zakończenie drugiego roku szkolnego niektórzy chłopcy odczytali publicznie swoje najlepsze klasówki napisane u Sławka Żurka. Na zakończenie zaproponowałem uczniom, by te swoje prace opublikowali w szkolnym pisemku. Na jesieni, dzięki Sławkowi, ukazał się pierwszy numer „Scriptores” taki niebieski, jeszcze skromniutki. Potem był drugi, jeszcze nasz wewnętrzny, ciekawy, bo poświęcony warsztatom poświeconym...
Uważam, że ważnym zwrotem było powołanie samorządów, to że o finansach decyduje ktoś, kto jest blisko a nie w Warszawie. Lublin miał szczęście do ludzi, bo prezydent Paweł Bryłowski był takim samorządowcem, który pilnował nie tylko Ratusza, ale i ulicy. Dbał nawet o to, żeby latem chodniki nie zamiatać a polać wodą. Jego dbałość moim współpracowników pokazywała, że to o czym mówiliśmy wcześniej jest ważne. Za jego kadencji powstał przecież również Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” Pan [Tomasz] Pietrasiewicz...
Ośrodkiem jestem po prostu oczarowany. Jestem do głębi serca wzruszony, że coś podobnego w ogóle istnieje. Zastanawiałem się, czy coś podobnego mogłoby u nas [w Drohobyczu] być. Mowy nie ma! Nikt by nawet nie pomyślał, żeby coś podobnego zrobić. Jestem wdzięczny za to wspaniałe wrażenie i wzruszony do głębi duszy. Życzę wam wielkiego powodzenia, dalej rozwijajcie swoją pracę. To jest piękne. To mnie, jako staremu Żydowi, niezmiernie imponuje. I bardzo mnie cieszy.