Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Z Armią Ludową był kłopot - Wojciech Boruch - fragment relacji świadka historii z 6 września 2013

Kłopot był z nimi [z Armią Ludową]. Oni próbowali z nami walczyć. Oddział AL-u „Przepiórki” miał około 40 osób. Próbował nas zaatakować, ale nam ktoś doniósł, że oni się szykują na nas. Więc myśmy nie jechali na furmankach. Furmanki jechały z tyłu, a my marszem bojowym. I złapaliśmy ich w kółko. Okrążyliśmy ich, dostał „Przepiórka” dwa razy po mordzie. Broń, która była dla nas dobra, niemiecka, pozabieraliśmy. No i puściliśmy. Ale to ładnie dostał po pysku. A później był oddział „Bołdaczowa”, był bardzo duży, koło 300 osób. Na furmankach miał kobiety, w ciąży nawet; dzieci. Napadł we Włodawie na posterunek niemiecki. Wybił Niemców.

Niemcy tam później robili wielkie szopki. I myśmy się z nim spotkali, oni nie mięli amunicji. Mieli trzy LKM-y niemieckie. - „Dajcie nam konia, zabierzcie se te LKM-y”.

Porucznik mówi: „A tu mamy takie szkapy, damy im”. Doprowadziliśmy ich do tych lasów [janowskich], dalej baliśmy się, żeby nie zrobili głupstwa.

Jechaliśmy z misją we dwóch i spotkał nas oddział AL-u. No i była krótka sprawa, automat pod płaszczem już miałem naszykowany i jeden z nich zauważył. Ich było sześciu i żaden automatu nie miał, mieli tylko dwa karabiny, tylko się spoglądali na mnie. A kolega mój miał granat w ręku, bo nie zdążył automatu [naszykować]. I jeden mówi tak: „Macie z nami iść”. A ja mówię: „Hola, wpierw pójdziecie do grobu niż ja pójdę z wami”. I odkrywam automat, a ci w nogi. I pociągnąłem za spust. Byłem zawsze przygotowany, w każdej chwili. Najlepsza krótka broń, to był Sten. Nie trzeba było go zabezpieczać, nie trza było go czyścić, strzelał zawsze. Niezawodny. I trzeba było mieć amunicję, nie niemiecką, tylko Węgrzy nam dostarczali amunicji. Dobra była ich amunicja. No i angielska była pierwszorzędna, paczkowana po 10 sztuk, w paczkach elegancko.