Tradycje religijne w domu rodzinnym - Nechama Tec - fragment relacji świadka historii z 29 października 2005
Mój dom był taki pomieszany, jeśli chodzi o religię i święta. Mój ojciec nie był religijny w ogóle. On zawsze uważał, że nie jest ważne, czy człowiek jest Żydem, czy nie jest Żydem. Człowiek jest człowiekiem. Do religii nie przykładał żadnej wagi. Nie wierzył w Boga właściwie. A mama miała koszerny dom, bo pochodziła z rodziny ortodoksyjnej.
To, co najbardziej pamiętam, to jest Wielkanoc. Zawsze czekałam na te piosenki i to jedzenie. Ojciec to robił dla mamy i dla tradycji, bo jej się to podobało. Mieliśmy zawsze dużo gości. Ja teraz też świętuję u siebie Wielkanoc, staram się to robić tak, jak kazali, według tradycji.
Mój ojciec nigdy nie chodził do synagogi. Jako dziecko byłam w synagodze raz, może dwa razy. Moja mama częściej chodziła.
Żydzi mają pewne zwyczaje, że oni nie jedzą świniny, mięso trzeba posolić, żeby stało pewien czas, masła nie wolno mieszać z mięsem. Ma się specjalne talerze na rzeczy mięsne, osobne na niemięsne, i jak się je mięso, nie wolno pić mleka po tym i tak dalej. Moja mama na to uważała, ale ona była taka naturalna, bez zastanawiania się nad tym. To nie była dla niej ważna rzecz. Ona zauważyła podczas wojny, po tym, co Niemcy robili: „Jak Bóg może do czegoś takiego dopuścić, to nie ma Boga”.