Szkoła powszechna Nr 21 przy uicy Długosza - Sabina Werman - fragment relacji świadka historii z 10 października 1998
Uczęszczałam do szkoły Nr 21 przy ul. Długosza. Jest do dzisiaj. Miałam blisko. Bawiłam się na boisku szkolnym, na górkach Czechowa, w niedzielę chodziliśmy do Ogrodu Saskiego. Bawiłam się razem z dziećmi z tej samej dzielnicy, ludzi skromnie sytuowanych. Ale rozbitych rodzin nie było - wszyscy mieli w domu ojca i matkę. Byliśmy biedni więc niczym sobie nie imponowaliśmy.
W pamięci mojej na zawsze pozostała moja wychowawczyni ze szkoły powszechnej. Była to niska, brzydka, stara panna. Ale tak oddana dzieciom i tak przez nich lubiana jak matka. Ona nigdy na nas nie skarżyła do rodziców, Ona sama umiała sobie z nami poradzić. Zwracała uwagę nie tylko na naukę ale na wygląd, zachowanie. Od niej nauczyłam się wiele życiowych spraw, Ona wpoiła w nas chęć nauki. Była kochana. Nauczyciele byli wymagający, mieli wielki autorytet, umieli nagradzać i karać. I uczyli sami, nie mogli w tej dzielnicy liczyć na pomoc rodziców.
Szanowaliśmy ich i kochali. Ale i psikusy też im robiliśmy - ale oni i to rozumieli. Chodziłam do szkoły z dziećmi żydowskimi i wśród dzieci nie było nienawiści.