Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Rodzaje uli - Marek Kliza - fragment relacji świadka historii z 15 czerwca 2016

Jeśli chodzi o liczbę uli, to najmniej [w pasiece taty] było jedenaście czy dziewiętnaście. Najwięcej było około czterdziestu uli. Były to ule różnych konstrukcji.

W pewnym okresie, to były lata 70., tata zbudował sobie sam od początku do końca, dziesięć nowoczesnych, na ówczesne czasy, uli. Zbudował z własnego materiału, własnymi rękami u zaprzyjaźnionego stolarza. Korzystając z maszyn, które ten stolarz miał. To były proste, kanciaste [ule]. Każdy miał daszek podnoszony, obity blachą.

Te [ule], których miał dziesięć, to były zielone wszystkie. Natomiast pozostałe były różne, żółte, niebieskie, a kilka w kolorze naturalnego drzewna zżartego przez starość. Jeden był bordowy, pewnie wcześniej był czerwony, tylko pod wpływem promieni słonecznych bordowy się zrobił. Były ustawione w trzech rzędach. Rosły jabłonie i śliwki. A w drugim rzędzie były wymieszane, na przemian śliwki z jabłoniami. Pomiędzy jednym a drugim rzędem drzew, w trzech rzędach stały ule.

Jeden niemalże w tym samym [miejscu] jak drzewa, a potem dwa w pewnej odległości.

Jeśli chodzi o ramki, to dwa tylko albo trzy ule miały nietypowe rozmiary ramek, natomiast wszystkie inne pasowały do różnych uli. Sądzę, że nawet ze względów praktycznych, tata zrobił na takie ramki, żeby nie musiał do nich robić specjalnych.

Oczywiście musiał dorobić, w dziesięciu ulach musiało być przynajmniej po osiem- dziesięć ramek w każdym. Utkwiły mi w głowie te ule. Jeśli chodzi o ramki, to trudno mi powiedzieć. Prawdopodobnie, jak przywoził od stolarza ule, to od razu z ramkami.

[To były] typowe [ule], typowe też ramki. Niektóre z ramek miały również u dołu pojemniki z drzewa, a na górze w tej ramce, która się opierała na ulu, była dziurka i przez tą dziurkę nalewało się pszczołom cukier. W niektórych ulach były specjalne pojemniki, gdzie tata nalewał cukier, podkarmiając pszczoły. W niektórych litr na pewno nie wchodziło, może w granicach od pół litra do pół litra, czy ćwiartki syropu. I przez dziurkę lejek wkładał i tym lejkiem tam wlewał. Wiedział, ile się cukru mieści i tak sobie ułatwiał życie.