Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Pszczoła lubi żądlić - Marek Kliza - fragment relacji świadka historii z 15 czerwca 2016

Czasami pszczoły bywały dokuczliwe, bo pszczoła lubi żądlić, gdy jej się coś nie spodoba, jakiś zapach. Może im się moja fizjonomia nie podobała. Bywało tak, że nie żałowały mi swych żądeł, pomimo tego, że potem spotykała je śmierć, [ponieważ] pszczoła ma tylko jedno żądło, a gdy już się go pozbędzie, to umiera. Byłem bardzo na pszczoły uczulony. Do tego stopnia, że gdy pszczoła mnie ugryzła w mały palec u nogi, to puchłem cały. W pierwszej połowie lat 70. - w liceum w Kraśniku uczyłem się w latach 1970-1974 - pszczoła użądliła mnie w czoło. Dwa dni do szkoły nie pojechałem, bo wyglądałem jak kosmita. A gdy trzeciego dnia pojechałem, mimo, że już ta opuchlizna nieco zeszła, to oczy miałem wąziutkie, koledzy od razu mnie ochrzcili mianem Chińczyka. Nosiłem wówczas długie włosy, dlatego że tak było to wówczas modne. A po części, dlatego że jak pszczoła atakowała i na włosach usiadła, zanim się dobrała do skóry, w którą mogła wsadzić swoje żądło, to jeszcze był czas, żeby ją z włosów strzepnąć. I nawet dochodziło wtedy do różnych scysji pomiędzy mną a rodzicami, tatą, gdyż rodzice kazali mi się ostrzyc, a ja mówiłem, że wtedy się ostrzygę, kiedy się pozbędą pszczół z domu. Niemniej włosy przegrywały, włosy zawsze znikały z mej głowy, a pszczoły zostały do początku lat 90.

U nas koło domu stała lipa. Była to bardzo stara lipa, późniejszy gatunek, bo ona głównie kwitła w lipcu. Pszczoły miały bardzo blisko, to była kwestia czterdziestu metrów od pasieki. Pszczoły na lipie, to był jeden brzęk, jak zbierały nektar z kwiatów.

Ponieważ było to obok domu, wystarczyło wyjść, jak się jakiejś pszczole nie podobało, albo człowiek się przypadkiem znalazł na trasie jej przelotu z pasieki do lipy albo odwrotnie, to atakowała. Były też gruszki podłego gatunku, ale jak pospadały, gruszki są słodkie, więc na nich grasowały też osy i pszczoły. Wtedy się chodziło jeszcze boso, wystarczyło przez przypadek gdzieś nie zauważyć gruszki w trawie, stanąć na gruszce, na której była pszczoła albo osa i użądlenie gotowe.