W latach 80. [pojawiła się] choroba, która się nazywała warroza. Pszczoły padały. Był od tego lek w postaci tabletek, lek, który było trudno zdobyć. Prosiłem kolegę z Puław, który załatwiał w Instytucie Weterynaryjnym tabletki od tejże warrozy. [Pszczoły] udało się uchronić, aczkolwiek straty były. Innym problemem było to, że pszczoły innych pszczelarzy napadały na nasze, podobno się wtedy zagryzały. Mroźne zimy były również problemem, mimo, że ule były ocieplone, miały chronić pszczoły od zimna, ale jeśli były zimy mroźne, to...
Fragmenty Relacji ze słowem kluczowym "Kliza, Stefan (1922-1997)"
Jednym z podstawowych sprzętów była podkurzaczka, u nas na wsi tak się to nazywało. To było coś na kształt metalowej puszki z pokrywką, w której był dzióbek. To była zasadnicza część, do tej metalowej puszki wrzucało się próchno i to się podpalało. Do tego był dołączony, przez rurkę, miech. Mało przypominający miech od harmonii, mieszek w zasadzie. Jedną ręką można było operować. Zapalało się próchno, a tam trzeba było parę razy dmuchnąć, żeby się rozżarzyło, żeby dym się wydzielał. Jeśli...
Tata zaglądał do [pszczół] na wiosnę, kiedy już się zrobiła taka temperatura, która gwarantowała, że pszczołom nic się nie stanie po otwarciu ula. Potem wykonywał szereg różnych prac, to polegało na tym, że wymiatał te pszczoły, które padły w zimie, oczyszczał, żeby pszczoły miały jak najlepsze warunki do życia. Potem pszczółki zbierały nektar na różnych drzewach, które kwitły. Wiosną, to był kwiecień, dawał im cukier w postaci syropu. Proporcje były takie: kilogram cukru na litr wody, robił się syrop. Tośmy...
Tata nigdy mi nie mówił, że matki trzeba wymieniać, może to wynalazek na tyle nowoczesny, że jeszcze w czasach, kiedy tata pszczoły miał, nie był praktykowany. Kiedyś mówił, że pszczoły nie mają matki. Ale to wtedy, jak się wyroiły. Jeśli nie miały matki, to zbierał pszczoły i po trochu rozkładał do innych uli, co było o tyle niebezpieczne, że stare z danego ula mogły się z nimi pogryźć. Ewentualnie jak się roiły, to pakował ten rój do ula, gdzie nie...
[Tata] należał do Polskiego Związku Pszczelarskiego. Prenumerował miesięcznik „Pszczelarstwo”. Z trudnościami zaprenumerował sobie to pismo. U nas był listonosz, roznosił gazety i mu przynosił „Pszczelarza”. Na początku usiłowałem czytać, ale był tak fachowy, że bardzo szybko się znudziłem. W Janowie był oddział [Polskiego Związku Pszczelarskiego]. Tam tata, poprzez to koło w latach 80., kiedy cukier był na kartki, załatwiał cukier. Co ciekawe, to ów cukier był żółciejszy, prawdopodobnie był mniej oczyszczony z melasy. Jak człowiek zjadł, to nie umarł, ale...
Jeśli chodzi o liczbę uli, to najmniej [w pasiece taty] było jedenaście czy dziewiętnaście. Najwięcej było około czterdziestu uli. Były to ule różnych konstrukcji. W pewnym okresie, to były lata 70., tata zbudował sobie sam od początku do końca, dziesięć nowoczesnych, na ówczesne czasy, uli. Zbudował z własnego materiału, własnymi rękami u zaprzyjaźnionego stolarza. Korzystając z maszyn, które ten stolarz miał. To były proste, kanciaste [ule]. Każdy miał daszek podnoszony, obity blachą. Te [ule], których miał dziesięć, to były zielone...
Nie miałem ciągotek, żeby przy pszczołach pracować. Oczywiście, czasami musiałem tacie pomagać. Jak się pszczoły wyroiły, czyli wyszły z ula, to żeby je zdjąć, jak siedziały na gałęziach, bo przeważnie na drzewach roje osiadały, konieczne były dwie osoby. Moja pomoc sprowadzała się do tego, że trzymałem worek na długim kiju, a tata wchodził na drzewo i pszczoły do worka strzepywał. To była pomoc konieczna, ale w pewnym sensie symboliczna. Właśnie przez to, że pszczoły tak żądliły, to nie miałem do...
Rodzice nigdy nie mówili o tym, żeby były tradycje pszczelarstwa w pokoleniu rodziców czy też dziadków. Nie przyszło mi do głowy zapytać rodziców wtedy gdy żyli, od ilu lat pasieka jest, skąd się wzięła. Pszczoły w mojej rodzinie pamiętam od przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Przez cały czas mniej albo więcej uli tata miał, chodził przy nich, opiekował się nimi. Wręcz można powiedzieć, że je pieścił. Miał te pszczoły, kochał je, zajmował się nimi. I tak szło z...