Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Puławy i Kazimierz Dolny przed wojną - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii z 25 stycznia 2008

Przed wojną byłam raz w Puławach, po prostu na takiej wycieczce z rodzicami i byli nasi jacyś sąsiedzi, jacyś państwo znajomi. Ale ja już nie pamiętam kto to był. I byliśmy na plaży cały dzień po prostu, nad Wisłą. Tam było wtedy masę ludzi na plaży w Puławach, tam była piękna plaża. Jak tam dojechaliśmy? No chyba pociągiem, na pewno pociągiem, bo wtedy autobusy chyba do Puław nie jeździły.

Pojechaliśmy pociągiem i wracaliśmy pociągiem, bo samochodu nie mieliśmy przecież przed wojną, samochód to miał tylko ktoś wyjątkowy.

W Kazimierzu Dolnym byłam na szkolnej wycieczce przed wojną. O Boże, ten Kazimierz, właściwie rynek to był cały żydowski. Maleńkie sklepiki, maleńkie takie budeczki sklecone z drewna. I tam się wszystko sprzedawało: i makagigi te typowe żydowskie, i lizaki, i jakieś tam precle słone, i stragany z owocami tam były, i stragany z odzieżą. Właściwie ten Kazimierz, ten rynek to był zupełnie nie ten jak teraz. Bo ja od czasu do czasu jeżdżę do Kazimierza, zresztą ja tam pracowałam kiedyś cały sezon, prowadziłam taki bar Nadwiślański w Kazimierzu, to znam ten Kazimierz od podszewki. Długi czas jeździłam po prostu na wakacje do Kazimierza z dziećmi, tak że Kazimierz znam. To jest nie ten sam Kazimierz, co był przed wojną. Właściwie rynek to był cały, powiedziałabym, z żydowskimi sklepikami. Tam tylko pamiętam była jedna apteka, pamiętam gdzieś tam taki szyld, jeszcze pamiętam że był bank w rynku. No, może jakaś spółdzielnia spożywców była, ta Lubelska Spółdzielnia Spożywców, bo one już tam od wieków istniały te spółdzielnie. A dalej to były małe sklepiki. Ta słynna piekarnia, która koguty sprzedaje, to to jest takie, z pokolenia na pokolenie przechodzi ta piekarnia. A dalej, to było wszystko żydowskie raczej. Te stragany z owocami, trochę pamiątek było polskich, tych ludowych. To były stragany z tymi rzeczami z różnych tych województw, tam jakieś łowickie, jakieś inne rzeczy sprzedawali, a reszta to wszystko właściwie było w rękach żydowskich.