Pochody 1-Majowe - Franciszek Zając - fragment relacji świadka historii z 1 czerwca 2005
Do pochodu chodziłem jak pracowałem w oświacie. Dyrektor wszystkich nauczycieli mobilizował, była tzw. mobilizacja do pochodów i trzeba było. Potem nauczyciel miał mobilizować uczniów. Te pochody to zwykle się tak robiło, że gdzieś się stanęło to ulatniało się po trochu kilka osób i niewiele zostawało. Ze szkoły, z uczniów których zebrało się 200 osób to zostało 20.
Kulminacyjny punkt pochodu to na Placu Litewskim, przed pocztą była trybuna i tam stali ci dygnitarze, od Alei Racławickich, różnymi bocznymi ustawiało się i na Krakowskim dalej się to rozwiązywało.