Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Państwowe Gimnazjum Żeńskie im.Unii Lubelskiej w Lublinie - Sylwia Warakomska-Grzycka - fragment relacji świadka historii z 11 sierpnia 2012

Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. Unii Lubelskiej, Jadwiga Firewiczowa, Janina Mally, nauczyciele, Zofia Dobrzańska, Wanda Taczanowska, koleżanki szkolne, Julia Hartwig, Hanna Malewska Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. Unii Lubelskiej w Lublinie Byłam w klasie B. W klasie B były różne koleżanki, które poznawałam po raz pierwszy. W klasie A natomiast były, uważam koleżanki wyjątkowe. Marysia Smorawińska, córka generała Smorawińskiego, Jolka Strawińska, córka adwokata, córki lekarzy, taka ekstraklasa. Mnie interesował język polski i język francuski, [w szkole] były do wyboru dwa języki obce, francuski i niemiecki. Lekcję odbywały się w tym samym czasie, tylko jedne szły na francuski, a drugie na niemiecki. Różnice między klasą A i B nasuwały się same. Różniłyśmy się wykładowcami, nas polskiego uczyła pani Zofia Dobrzańskiego, żona profesora Dobrzańskiego z KUL-u, która była raz, że krótkowzroczna, nosiła okulary, a po drugie taka mało energiczna. [W klasie] siedziałam, jako bardzo niewysoka dziewczynka, w pierwszej ławce tuż przy stoliku prowadzącego lekcję, tuż za mną siedziała Maryla Upartówna Żydówka, która tak świetnie umiała robić na drutach, że na lekcji polskiego patrząc na prowadzącą lekcję robiła automatycznie pod stolikiem na drutach. Z uwagi na wymarzoną już wtedy przeze mnie medycynę uczyłam się bardzo łaciny. Uczący nas łaciny profesorowie niestety co roku zmieniali się, nie było to dobre dla nas, ale trudno. W klasie trzeciej uczył nas łaciny profesor Majka, niezbyt wysoki pan, troszkę otyły, uczył doskonale, ale był surowy. Raz powiedział mi, że: „Umiesz czytać wiersze łacińskie rytmicznie, czy dlatego, że tak się ich bardzo uczysz?”. Nie chciałam mówić, że to dlatego, że gram na fortepianie i rytm jest już we mnie. W klasie 3B, na wiosnę klasa postanowiła, że idziemy na wagary. Byłam przeciwniczką tego projektu i na wagary nie poszłam, ale i nie poszłam do domu, przesiedziałam w piwnicy szkolnej tyle godzin, ile trwały tego dnia lekcje. Konsekwencja była dla nas bardzo przykra, przyszła pani przełożona Firewiczowa i powiedziała: „Zmieniam wam wychowawczynię, ponieważ dowiodłyście, że pani Wanda Taczanowska nie umiała was wychować.”, [nowej wychowawczyni] nie lubiłyśmy. Pani Taczanowska uczyła nas robót ręcznych i rysunku. Wybrałam roboty ręczne, bo rysować w ogóle nie umiem, zamiast rysunku jednocześnie były lekcje śpiewu, na które chodziłam z przyjemnością, aczkolwiek nie mam głosu. Pani przełożona Firewiczowa była osobą wymagającą i świetnie prowadzącą szkołę. Jeżeli któraś z nas coś przeskrobała, to była wzywana do gabinetu pani przełożonej, ja ani razu nie była w gabinecie, natomiast raz w czasie przerwy większej, biegając po korytarzach szkolnych wpadłam na nią w biegu. Tak się tego przeraziłam, że natychmiast uciekłam, żeby mnie tylko nie rozpoznała. Panią Firewiczową wspominam bardzo dobrze. Będąc w klasie trzeciej pani Firewiczowa zainicjowała szkolny teatr. Gimnazjum miało piękne wnętrze, wspaniałe sale lekcyjne, miała też małą scenę przy auli i nasza klasa odgrywała sztukę „Młody las”, nie pamiętam już treści sztuki, ale nie zdobyłyśmy pierwszej nagrody, o którą nam bardzo chodziło. Pierwszą nagrodę dostała któraś z klas licealnych za wystawienie sztuki Moliera, „Uczony białogłowy”. Wewnątrz szkoła była utrzymywana z niezwykłą czystością, do tego stopnia, że na przerwach mogłyśmy siadać na podłodze nie brudząc się wcale ani nie kurząc. Tak samo sale poszczególnych przedmiotów były wyposażone w odpowiedni wystrój dla danego przedmiotu. Absolwentki szkoły w przeważającej większości zdobywały wykształcenie wyższe, a wiele z nich miało nieprzeciętne talenty, Julia Hartwig, poetka i tłumaczka, Hanna Malewska, pisarka, napisał książkę „Żelazna Korona”.

Wiele uczennic brało czynny udział w ruchu oporu w czasie okupacji.