Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Nawiązanie kontaktu i korespondencja z Czesławem Miłoszem - Norbert Wojciechowski - fragment relacji świadka historii z 20 stycznia 2011

Zaczęło się od tego, że nawiązałem kontakt z Miłoszem i zaczęliśmy ustalać termin uroczystości. Ponieważ żona Miłosza, Janina, poważnie zachorowała, termin się przesuwał i ostatecznie uzgodniliśmy, że wizyta odbędzie się w czerwcu.

Chcieliśmy z okazji doktoratu wydać którąś z książek Miłosza. Trzeba pamiętać, że to był rok 1980. Działała cenzura. Co wtedy można było wydać Miłosza? Uznaliśmy, że jako KUL najlepiej będzie, jak wydamy jego tłumaczenia Pisma Świętego. I przystąpiliśmy do wydania tych tłumaczeń, różnych ksiąg: Księgi Pięciu Megilot, Psalmów, Ewangelii św. Marka i Pieśni nad Pieśniami...

Równocześnie trwała korespondencja. Ustalałem z Miłoszem różne kwestie, takie jak: kogo z kręgów kulturalnych, w tym przede wszystkim literackich, życzy sobie zaprosić? Kogo z rodziny? Co oprócz wizyty na KUL-u i, oczywiście, w Warszawie chciałby jeszcze zobaczyć? Gdzie pojechać? Wszystko to ustalaliśmy w drodze korespondencji, również sprawy delikatne, dotyczące głównie personaliów.

Nie wysyłałem tych listów pocztą, bo była cenzura. Listy wysyłało się tak: gdy o. Krąpiec albo profesor Sawicki jechali na Zachód, zabierali listy do Miłosza i wysyłali je we Francji, Anglii, Niemczech. W tych przesyłkach pomagał również ksiądz profesor Zasępa – to był w tamtym czasie taki ,,minister spraw zagranicznych” KUL-u. A listy od Miłosza? Też docierały taką drogą: dzięki życzliwości osób przyjeżdżających do Polski. W związku z tym nasze władze ludowe nie wiedziały o niczym: ani kogo Miłosz zaprasza, ani z kim chce się spotkać. Nie wyciekały żadne nazwiska.