Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Program Historia Mówiona realizowany jest w Ośrodku „Brama Grodzka – Teatr NN” od 1998 roku. Polega on na rejestrowaniu, opracowywaniu oraz upowszechnianiu relacji mówionych dotyczących Lublina i Lubelszczyzny od dwudziestolecia międzywojennego do czasów współczesnych.

Teatr NN

Mieszkańcy ula - Bolesław Szacoń - fragment relacji świadka historii z 3 sierpnia 2016

W ulu matka składa jajeczko. Jajecz[kiem] interesują się pszczoły, [które je] chowają.

Produkują mleczko i oblewają [nim] jajko. [Po] trz[ech] dni[ach] wychodzi larwa.

Malusieńki robaczek, [który] już żyje. Później [pszczoły] karmią tę larwę do pewnego stanu. [Po] trz[ech]-czter[ech] dni[ach] już [je] odciągają. Larwa rośnie. [Kiedy] jest w połowie komórki, zasklepiają ją tamoj mleczkiem. I tam siedzi. Pod larwą jest białe mleczk[o]. Ja[k] zrywa[m] matecznik, to wydłubię to mleczko i spożywam. Matka ratunkowa jest [od] czterna[stu] do piętnastu dni. One wtedy przyspieszają. Karmią ją, dbają [o nią]. Później matka wychodzi. Chodzi po ulu. Będ[ą] chodził[y] we dwie, ale później któraś musi [odejść]. Powstaje rójka, zostaje młoda [matka], a [stara] wychodzi. [Ale] jak w ulu jest założona krata, [to] matka nie ma przejścia i tam będzie.

To będą dwie [matki. Wtedy] się nie zabijają, tylko pszczoły [to robią]. Ale jeszcze jest znak zapytania taki, że jak matka jest jeszcze przygotowana do porodu, do składania jajek, [to] nie [wy]jdzie [z ula]. Upadnie, bo jest ciężka. Pójdzie młoda matka. A [jeżeli] matka jest dobrze wyczerwiona, to będzie lekka. [Wtedy] pójdzie stara. [Nawet] cztery lata matka [może być] dobra. Jak nie zachoruje, to będzie dobrze gospodarzyła, [będzie] składała jajka, czerwiła. [Kiedy] się trafia, że plaster jest zasklepion[y] od górnej do dolnej beleczki oczko w oczko, [to] taką matkę trzeba całować. Dwie matki miałem na zimę. Bardzo byłem zainteresowany, co [z tego wyniknie]. Ale w zimę jedna spadła. Bo już trochę był osyp. Szukałem [jej] i znalazłem, leżała.

Przezimowała młoda [matka] i do dziś dnia żyje.

Trutnie są [tak] nazwane z tego [powodu], że nie robią miodu, tylko [go] jedzą. Nie chodzą na pożytek. Kawalery. Robią oblot. Spotykają się na trutowiskach. Nikt nie wie, gdzie to jest. Matki chodzą do nich na unasiennianie się, na spotkanie z trutniem.

Ja [w] to wierzę i nie wierzę. Miałem taki przypadek: pod koniec październik[a] wygryzła mi się matka. To była ratunkowa matka, bo nie było innej. Ale dbałem o te[n] ul, zabezpieczyłem [go. Byłem] ciekawy, co będzie [dalej]. Przyszedłem do ula, ciach.

Otwiram, a tam trzy plastry zaczerwione. I dobre pszczoły wychodziły i wszystko. I gdzie się unasienniła? Ja się tak bardzo nad tym zastanawiam. W marcu w Bychawie [odbyło się] zebranie koła pszczelarskiego. Mówi[łem] im, że tak i tak. A te uczone [powiedzieli]: „To niemożliwe, to niemożliwe” Może był truteń w rodzinie. Bo teraz zauważyłem, że trafia się truteń na zimę. W niektórych ulach zosta[je]. A[le na ogół pszczoły] wyprowadzają go i siut. I nie ma prawa wrócić. Jak mu podetną skrzydełka, to już nie jest zdolny do fruwania.

[W ulu] jest jeszcze służba porządkowa. Na wylotkach bez przerwy dmuchają skrzydełkami i pilnują wejścia. Wiedzą, która pszczoła [jest] ich, a która nie. [Jeżeli jest obca, to] za dupę i poszła. Przy braniu miodu w niektórym [ulu] sporo zginęło [pszczół]. Rano albo samym wieczorem, póki jeszcze się nie zorientowały, co się robi, [to był spokój]. A jak się zorientowały, to ho ho ho. Woda, dym –nic nie [pomogło].

Matka, jak chodzi po ramce, składa jajka, to chodzą za nią trzy-cztery [pszczoły], a może więcej. I tak jakby ją pilnowały. A ona chodzi [i] dziub odwłokiem. Dziub, dziub, dziub. Ile jest oczek w ramce, tyle złożon[ych] jaj[eczek].